25 lutego 2013
Zaraz wam wyjaśnię, co znaczy pilot ekstremalny, ale wcześniej wiadomość dla czytelników: Portal DlaLejdis, który poleca „Szkodliwy pakiet cnót” zorganizował konkurs, w którym można wygrać książkę. Aby wziąć udział trzeba wysłać SMS (1,23 zł + VAT) z odpowiedzią na proste pytanie: Czy Mariola Zaczyńska jest autorką powieści „Gonić króliczka”?
He, he, he… Proste:)) Warto chociaż spróbować!
Tu link do konkursu, trwa on do 8 marca:
http://dlalejdis.pl/konkurs/ksiazki_szkodliwy_pakiet_cnot_marioli_zaczynskiej
A 8 marca właśnie będę bibliotece w Rembertowie razem z koleżankami pisarkami: Hanną Cygler, Magdą Zimniak, Manulą Kalicką i Jolą Kwiatkowską. Po spotkaniu jedziemy nocować do Manuli (mieszka w niesamowitej przedwojennej wilii w Zalesiu Dolnym). Manula będzie pilotem, a to oznacza, że jazda będzie ekstremalna.Nie mogę się doczekać! Po ostatnim pilotażu Manuli, kolektywnie ustaliłyśmy, że wybieramy się z nią w podróż po Europie. Manula ma być obowiązkowo pilotem! Przygody murowane.
Ostatnio, gdy jechałyśmy na nocleg do Manuli po promocji jej książki „Tutto bene” (którą napisała ze Zbyszkiem Zawadzkim – świetna książka! Świetna!) Manula siadła za moimi plecami i zaczęła prowadzić:
– Zaraz skręcisz tam.
Dziewczyny krzyczą: gdzie?!
– No przecież pokazuję: tam – odpowiadała Manula i okazało się, że faktycznie, w ciemności, za moimi plecami dawała jakieś znaki palcem.
Żeby chociaż mnie tym palcem dźgnęła! Na czujność, albo co… Lucy (Lucyna Olejniczak) siedziała obok niej i przetłumaczyła:
– Skręcisz w prawo.
Ufff.
Jechały z nami jeszcze Agnieszka Lingas-Łoniewska i Hania Cygler. Lingaska od razu sobie zaklepała:
– Kupuję ten motyw, kupuje! Do książki!
– No, a teraz jedziesz prosto do Zalesia – informuje za jakiś czas zadowolona Manula i zaraz z naganą mnie karci: – No gdzie?!
Okazało się, że „prosto do Zalesia” to był ostry skręt w prawo w niewielką dróżkę. Pominę, że kazała mi jeszcze parę razy skręcać myląc „prawo-lewo”, bo tu akurat jechałam jak po sznurku, gdyż sama mam z tym problem i gdy kazała w lewo, ja skręcałam w prawo myśląc, że skręcam w lewo. Dziewczyny w krzyk, a Manula uspokajała:
– Przecież dobrze jedzie.
No!
Rozwaliła mnie na maksa tylko raz. Przy „człowieczku”.
Jesteśmy już w Piasecznie, ciemność totalna, śnieg na poboczu, dostrzegam skrzyżowanie, a Manula wydaje komendę:
– Skręcisz zaraz za tym człowiekiem.
Wytrzeszczam oczy, ale za cholerę człowieka nie widzę. Dziewczyny jakieś rozproszone, ględzą o dupie Maryni, a ja człowieka do skrętu ni widzę!
– Za jakim człowiekiem?! – drę się panicznie.
Lingaska siedzi na przednim siedzeniu i też wytrzeszcza gały, i nic!
– Skręcaj, skręcaj! – instruuje Manula. – No za tym, o, co po pasach przechodzi! Człowieczek taki!
Jasna cholera! Mijam znak „przejście dla pieszych”. A na nim narysowany człowieczek w rozkroku. Niech to dunder!
– No, nie widziałaś go? – dziwi się Manula.
K…a, widziałam! Ale za takim człowiekiem jeszcze nie skręcałam!
– Człowieczka ja biorę! – warczę do Lingaski, która ze śmiechu próbuje gryźć deskę rozdzielczą. – Do książki.
Coś czuję, że o Manulę jeszcze się będziemy kłóciły:). Musimy częściej z nią jeździć, będzie więcej gagów do podziału:)).
Jak ja kocham Manulę! Ma błyskotliwe poczucie humoru, które sprawia, że jej książki to po prostu uczta dla ducha.
A propos duchów… Gdy tak jechałyśmy wtedy… Wyobraźcie sobie: zima, potwornie ślisko, na poboczach góry śniegu, więc uliczki wąskie… a tu dojazd do Hani Cygler cholernie mizerną dróżką, biegnącą bezpośrednio przy głębokim rowie z jakąś rzeczką!
– Uważaj, żeby się nie ześlizgnąć – uprzedza Hania.
Wszystkie jesteśmy spięte, prowadzę wolno, bo samochód dosłownie tańczy, a rów obok kół jak jakaś diabelska czeluść! I wtedy w ciemnościach, w poddenerwowanej ciszy słyszymy grobowy głos Manuli:
– Zwłoki pięciu pisarek w samochodzie znaleziono nad ranem w niedużej rzeczce…
:)))
No co ja wam będę mówić:)))).