29 sierpnia 2008
Pan Grzesio ma twarde spojrzenie bystrych oczu, głowę ogoloną na łyso i zazwyczaj widzę go w wygodnym dresiku. W ciemnej ulicy ustąpiłabym mu miejsca. Ale pan Grzesio ma dobre serce, które mu mięknie, gdy widzi bezdomne pieski. Oczęta robią mu się bławatkowe i zachodzą łzami. Pan Grzesio zabiera ze sobą znalezioną bidę, dzwoni do mnie i ogłaszamy w mojej gazecie pieska do adopcji. Pan Grzesio miał sprawę w sądzie, bo, jak stwierdził „nie zdzierżył i wpier…ł gościowi, który bił psa”. Gość nie popuścił, policję wezwał. Lubię pana Grzesia strasznie. Przedstawię wam teraz zapis rozmowy telefonicznej między panem Grzesiem, a facetem, który zadzwonił, by adoptować psa. Ostrzegam: zapis tylko dla oczu i uszu powyżej 18 roku życia!
– To ogłoszenie aktualne? Gdzie mam przyjechać? – pyta pan.
– To ja do pana przyjadę. Warunki sprawdzę, porozmawiamy – grzecznie informuje pan Grzesio.
– To co wy? Z opieki społecznej jesteście, że warunki sprawdzacie?
– Nie z opieki, ale oddaję panu psa, a nie meble.
– Mów pan, gdzie przyjechać, bo do mnie daleko.
– A miał pan już kiedyś psa?
– Panie, ja całe życie mam psy, znam się na tym. Nawet teraz mam jednego.
– To po co panu drugi pies?
– A bo tego sk….syna uśpic muszę, bo taki głupi. Co go spuszczę, to ucieka! Coś z nim jest nie tak.
– To może z panem jest coś nie tak – oburzył się pan Grzesio. – A jak panu żona do sklepu bez pytania pójdzie, to też ją pan uśpisz?
– Ty ch..u powiedz, gdzie jesteś, to ja do ciebie przyjadę! – zdenerwował się facet. – I se pogadamy, to cię rozumu nauczę.
Pan Grzesio usłużnie podał mu swój adres, już ciesząc się na spotkanie.
– Ty ch..u! Ja, k…a, cię namierzę. Wy, k…a, krawaty pierd….e, mundraki z Siedlec, wy k…a, mi warunki będzie sprawdzali! – nakręcał się facet i się rozłączył.
Za 15 minut zadzwonił ponownie.
– Ty ch…u, w tych Siedlcach i tak cię znajdę sku…synu, wszystkie nerwy mi zszargałeś! Przyjadę ty sku…synu, ch..u jeden, tak mnie wkur…łeś, że przyjadę.
Ale nie przyjechał. To i dobrze, bo pan Grześ pewnie by znowu nie zdzierżył i znowu by poszedł do sądu. A przecież chciał dobrze. Tyle tylko, że zakończył ze zdziwieniem dyskusję z facetem, stawiając diagnozę:
– Pan jesteś nieźle jeb…ty!
A mnie sprawę zrelacjonował, kończąc wielkim westchnieniem:
– Burak jakiś, no nie?
Jasne. Straszny burak. Dobrze, że nie przyjechał i Pan Grzesio może spokojnie dalej opiekować się pieskami, a nie po sądach się ciągać!