30 września 2008
Normalnie zakochałam się we Wrocławiu! Co za przepiękne miasto! Wystawa psów też była zorganizowana na 6! Jedynym mankamentem były nasze domki campingu stadionu olimpijskiego. Jedyne, co odróżniało je od apartamentów ze slamsów w Bangladeszu, to wyblakły, acz wesoły kolorek z wczesnego socrealizmu. Zbudowane z tekturki, ze skrzyniami imitującymi łóżeczka, bez ogrzewania (a trafiła nam się najzimniejsza noc tej jesieni w Polsce!).
Była ze mną Ola i Jadwiga Konkiel, hodowczyni seterów ( w tym super-multi-czempiona Dollara). Dbając o dobry nastrój Jadwigi obudziłam ją głosem jej papugi Lolka:
– Jadziuuu! Jaadziuuuniuuuu!
Jadwiga się wzruszyła i skostnienie kończyn przebolała. Lolek właśnie tak ją budzi co rano. O piątej rano, dodajmy. Świadom barbarzyńskiej pory osładza pobudkę skrzekliwym
– Koochanieee!
Jeśli już o papugach mówimy, to przypomniała mi się historia mojej znajomej, która po rozwodzie musiała dzielić jeden dom z byłym mężem Bogdanem. Niby przedzielony ten dom, ale eksio ciągle zachodził „do dzieci”. Gdy Celiny nie było w domu, Bogdan stawał przy klatce z gadającą papugą i uczył ją, co ma mówić. Brzmiało to tak:
– Celka! Stara kurwa!
Celina dowiedziała się o tym przez przypadek, gdy złożona bólem głowy przyszła wcześniej z pracy i położyła się w sypialni. Eksio jej nie widział i powtarzał z coraz większą pasją przed klatką.
– Powiedz: Celka! Stara kurwa!
Papuga kochała Celinę najwyraźniej, bo ponuro milczała. Gdy eksio dostawał już piany na ustach i szykował się do uduszenia ptaka, rozległ się nagle złośliwy, ale pełen satysfakcji skrzek:
– Wojtuniooo! Kachanyyy!
Nie trzeba dodawać, że Wojtunio był następca eksia. Odwiedzał Celinę w celu matrymonialnym, przez co eksio nienawidził Wojtka. Celina po okrzyku papugi nie wytrzymała i zaczęła ze śmiechu rżeć jak kobyła. Eksio uciekł, a Celinę przestała boleć głowa.
Z papugami trzeba ostrożnie.
A wracając do podróży do Wrocławia: nie zapłaciłam ani jednego mandatu! Spotkałam się z kochanym Stefano! Rozdałam kupę kasy: panu, co był wyraźnie skacowany i nie miał na życie; studentom tańczącym z ogniami; babci, która zbierała na lekarstwa dla wnuczka; panu, który późną nocą grał na gitarze na Ostrowie Tumskim. Było tak cudownie, że hojnie dzieliłam się tym, co mam. Wróciłam do domu biedniejsza, ale absolutnie szczęśliwa.
A tu jeszcze moja ukochana Martusia z RED HORSA przysłała mi nowy link z „Gonić króliczka”! Popatrzcie!
No i macie video z Wrocławia: jak studenci tańczyli z ogniami. Pewnie też wrzucilibyście im coś do kapelusza!