23 lutego 2009
Wczoraj w południe umarł Gucio. Bałam się tej chwili, ale poczułam… ulgę. Myślę, że czują ją ci, którzy nie mogą pogodzić się z cierpieniem bliskich. Nie chciałam, żeby cierpiał. Muszę teraz przemeblować sobie życie, bo ono będzie bez Niego. Świat stał się inny i już tak będzie.
Dziękuję Wam, że byliście z nami. Wasza dobra energia i myśli tak bardzo dodawały mu sił! Nawet nie wiecie, jak bardzo. Do końca dowcipkował. Mówił cichutko, więc Guciowa nie zawsze go rozumiała.
– Co? – pytała nachylając się. – Co?
– Jajco – odpowiadał z wrednym uśmieszkiem. – Jajco!
Cały Gucio.
Walczył do końca. Robił wszystko, abyśmy się nie martwiły. Cały czas nas uspakajał:
– Dam radę…
Ledwo go było słychać, ale wiedział, że babom tak trzeba mówić.
To zdjęcie zrobiliśmy pięć lat temu na szalonym zlocie przyjaciół na Smoczym Polu, na tle nieotynkowanej jeszcze ściany. I jeszcze z papierosem. Gdy zachorował, rzucił palenie. Gucio, Andrzej i Krzysiek (kiedyś kumple jak Trzech Muszkieterów) spotkali się wtedy po raz pierwszy po 15 latach niewidzenia. Bo los rzucił ich w inne miejsca. Ktoś wtedy potwornie w nocy chrapał, ale nie udało nam się dojść kto, bo chłopaki zawarli pakt milczenia. Pewne poszlaki wskazywały na Krzyśka, ale chłopaki tak zachachmęcili, że pretensje mieliśmy do nich wszystkich. Wiem, że Andrzej i Krzysiek będą teraz na pogrzebie.
Pożegnamy Gucia najprawdopodobniej w sobotę. Potem spotkamy się wszyscy na Smoczym Polu.
Cholera! Tak bardzo, tak bardzo mi go brak! Nie zdążył mi wytłumaczyć, jak działa prostownik. Musiałam pytać obcych ludzi. Ale nie do końca im ufam, więc jeszcze go nie podłączałam.
Gucio przygotował nas na swoje odejście. Już po rozpoznaniu powiedział, co za draństwo mu się przyplątało. Wiedział, że nie ma szans, ale wszedł w tę grę: stwierdził, że jak trzeba, to będzie się kopał z koniem. No i niezły w tym był! Dał nam cudowny rok ze sobą. Był na premierze mojej książki i nawet zaniechał burczenia, że mam zły wpływ na jego żonę. Za ten rok jestem mu tak wdzięczna!
No, dobra. Teraz kupa spraw przed nami. Trzeba jeszcze dotrwać do soboty. A Gucio i tak będzie z nami.