28 kwietnia 2010
Ja wiem, że głupio płakać przez bociany, ale co na to poradzę?! Te cholery znowu się pobiły, tym razem na śmierć i życie. A tak się cieszyłam, że wróciły! I co? Tragedia! Pochowałam boćka i nawet nie wiem, czy to był mój, czy intruz!
Jednego dnia wojna była na dwie pary. Nie wiem, czy widzieliście wojnę bocianów? Okropny widok, bo są niezgrabne, mają długie nogi, które im się plączą, są w ogóle do dupy w te klocki! Podbiegłam pod bocianie gniazdo, machałam ręcznikiem i krzyczałam WON! Ale one wszystkie takie same i nie wiedziałam, czy się drę na moje, czy na intruzów. Walka śmiertelna następnego dnia mnie ominęła, zobaczyłam tylko jej skutki: rozbite jajko pod słupem i umierający bociek leżący w ogrodzie. Na gnieździe siedzą nastroszone dwa boćki i dalej nie wiem: moje wygrały, czy intruzy? Cholera!
Zadzwoniłam do moich kochanych speców z Towarzystwa Przyrodniczego BOCIAN.
– No, one takie są – Mirek bezlitośnie obnażył naturę bocianów. – Nic nie zrobisz.
Powiedział, że bocianowe to nawet wierne nie są i boćki szaleją nad cudzym pomiotem. Biją się o gniazda, biją o żerowiska, o terytorium. A Norwid tak ładnie o nich pisał! Ciekawe, czy wiedział?
Irek przejął się bardziej.
– I jajko wyrzuciły?! – głos mu się załamał. – I ten umarł?! Zupełnie umarł?!
No. Zupełnie.
Lubię tych moich chłopaków z BOCIANA. Wariaty są, takie dobre wariaty. Ratują zaplątane w żyłki jeżyki, liczą różne gatunki, zakładają platformy na gniazda i budki. I tłumaczą mi, że przyroda, że populacja się sama reguluje, a jak reguluje to czasem bywa brutalnie. Jak teraz.
Cholera. Popłakałam się. Dobrze, że mam w planach wyjazd do stadniny koni arabskich w Janowie Podlaskim. Właśnie rozmawiałam z Anią, która ma mały epizod w „Twardzielkach” i chcemy ją nakręcić do krótkiego promocyjnego filmiku o książce. Ona i Pianisssima – koń cudo, najbardziej utytułowana klaczka w świecie!
– Pianissima jest w USA – zmartwiła się Ania. – Ale jest jej córka. Przyjeżdżaj.
Kocham Janów! Kocham konie arabskie! Moja Elizma (oddana panu Staszkowi) będzie miała w lipcu dzidziusia. Pojadę na chrzciny! Janów zawsze na mnie działa magicznie. Potrzebuje magii. A bocianom wpieprzę, jak nic wpieprzę! Z tej złości, za to jajko i za tego umarłego boćka. No!