Archive for lipiec, 2010

admin

29 lipca 2010

Ogrodowe lampy zgasły po raz kolejny. Cholerne mrówki! Znowu weszły w kabelki! Manula sięgnęła po szampana, żeby dolać do kieliszka.

– Coś nie bardzo to widzę – mruknęła po chwili.

Myślałam, że chodzi jej o ciemność rozświetlaną  tylko blaskiem świec, ale okazało się, że na szyjce od butelki tkwi zatyczka. Myślałam, że spadnę z ławeczki. Jeszcze nigdy nie słyszałam takiego mruknięcia przy szampanie: „coś nie bardzo to widzę”! Manula jest boska!

W sumie jesteśmy Tosinymi dziećmi. Literatki. To Tosia miała pomysł z forum. Założyła zamknięte forum dla kobiet piszących.  Tosia to Antonina Kozłowska.  Nigdy nie przypuszczałam,że to forum stanie się czymś więcej niż wymianą myśli i doświadczeń. Do głowy mi nie przyszło, że znajdę tam pokrewne dusze, że poznam pisarki z krwi i kości, że zaprzyjaźnię się z nimi. Dziś są mi tak bliskie!

Na Smocze Pole jechałyśmy z Warszawy… cztery godziny! Nomina (nick z forum Karoliny Sykulskiej) obliczyła, że jeszcze chwila, a byłybyśmy w jej rodzinnym Wrocławiu. Fakt. Normalnie jedzie się półtorej godziny. Dobrze, że Manula (Manula Kalicka) nakarmiła nas pysznym spagetti przed wyjazdem. Inaczej padłybyśmy z głodu. Nie chciałyśmy jechać od Manuli z Piaseczna przez Warszawę, by uniknąć korków. Pojechałyśmy prze Górę Kalwarię. A tam – niespodzianka. Wjazdu na most broni samochód z policyjnym patrolem.

– Niestety, czołówka – wyjaśnił pan policjant. – Nie wiem, kiedy otworzymy przejazd.

No i miałyśmy prosty wybór: czekać (nie wiadomo ile), wrócić do Warszawy, pojechać do Dęblina, gdzie jest drugi najbliższy most przez Wisłę. Wróciłyśmy do Warszawy. I tak nam się zeszło…

Tropcia (forumowy nick Ani Fryczkowskiej) włączyła sobie myślenie scenarzysty i blada wydzwaniała cały czas do domu. Tego samego dnia wracała do domu jej córka. Przez most w Górze Kalwarii. No i Tropcia wybijała sobie z głowy wszystkie dramatyczne scenariusze, które jej się nachalnie pchały na myśl. Gdy córka odebrała telefon w domu, Tropcia dostała skrzydeł, odprężyła się i nawet zaczęła żywo dyskutować:).

Wypiłyśmy toast za wszystkie Literatki. Nie znamy się osobiście. Ale powolutku poznajemy. Wypiłyśmy tez toast za Lucy, która właśnie siedzi w zamczysku we Francji i pisze powieść.

Przyglądałyśmy się sobie ciekawie. Manulę i Anię poznałam już wcześniej na spotkaniu w Warszawie. Nominka na forum wydaje się taka zasadnicza. jest nie tylko pisarką, bo także wydawcą. Okazała się drobną blondyneczką ze ślicznymi białymi ząbkami błyskającymi w uśmiechu i bardzo delikatnymi dłońmi. Zasadnicza? A skąd! Świetna kumpela z wielkim taktem i poczuciem humoru!

Rozmawiałyśmy o książkach, o planach, o sobie. Bachor serwował nam szaszłyczki i ziemniaki z ogniska, a zadowolone psy odkryły, że jest tu parę nowych rąk do głaskania. Pełnia szczęścia!

Gdy następnego dnia odjechały… zrobiło mi się strasznie pusto i tęskno! Są mi tak bliskie!

Czekam do następnego spotkania. Fajnie jest myśleć, że są.

admin

26 lipca 2010

Dzisiaj jakoś wszystko jest na opak. Pada, piję trzecią kawę, ale muszę się spieszyć, bo zamykamy dziś numer i Krzysio czeka na informacje. Weszłam do redakcji i nie pamiętałam, czy mój tekst o tajemniczym smrodzie w Siedlcach został na komputerze, czy może w przebłysku mojej wysokiej, jakby nie było, inteligencji wysłałam go do sekretarzy. Stoję więc w drzwiach sekretarzy jak wyrzut sumienia i pytam ponuro:

– Stasiu.. ja ci ten smród zesłałam, czy zostawiłam w domu?

Stasio długo milczy, po czym mruczy pod nosem:

– Brzmi dobrze.

I dotarło do mnie, że dziś to chyba mnie jeszcze sporo czeka.

Na przykład spotkam chip’ n’ dalesów. Mieli co prawda przyjechać do mnie w sobotę na Smocze Pole i już zacierałam ręce na prywatny pokazik na łące pod lasem (osławione miejsce gdzie Bachor biegał bez gaci), ale burza przyszła i plany się pokomplikowały.  Spotkamy się dziś, ale bez tańca. Tylko pogaduchy. Taniec będzie w sobotę w jednym z klubów. Oczywiście idę!

A teraz muszę pisać króciaczki dla Krzysia.

PS.

Aaaaaa….. wiedziałam! Wiedziałam, że dziś będzie bosko! oto żywcem wzięty cytat z kroniki policyjnej, jaka przysłali z Garwolina:

„W Garwolinie jak wstępnie ustalono 25 letni mieszkaniec powiatu garwolińskiego z założoną na głowie kominiarką i trzymając w ręku broń długą po uprzednim wejściu do budynku ZOZ Garwolin skierował się w kierunku punktu obsługi klienta banku PKO SA, następnie usiłował wejść do jego wnętrza, jednak zamierzonego celu nie osiągnął z uwagi na zamknięte drzwi i nieobecność kasjerki, następnie sprawca oddalił się w nieznanym kierunku. Postępowanie prowadzi KMP Garwolin”.

Aaaaaa!!!!!!

admin

25 lipca 2010

Wow! Na początku przeszły mi ciarki po plecach, gdy czytałam o wadach książki. Wiem, że mój styl pisania jest specyficzny: albo się go kocha, albo nienawidzi… Ale potem siedziałam jak wmurowana i czytałam, czytałam, czytałam… Ciarki jeszcze raz mi przeszły po plecach: rany, recenzentka jest polonistką!

Nie znam tej Czytelniczki, ale charakter poczułam od razu. Twardzielka! Jezu, jak ja kocham twardzielki! Dal takich ludzi warto pisać!

Przeczytajcie sami:

http://nakanapie.pl/book/487085/review/1360/jak-robia-to-twardzielki.htm

admin

22 lipca 2010

Agnieszka zrobiła oczy jak spodki.

– To jest NAPRAWDĘ najbrzydszy pies świata! – wykrzyknęła na powitanie.

Jej córki Dagmara i Wiktoria wrzasnęły jednocześnie:

– Jest ŚLICZNA! Jest ŚLICZNA!

I to jest dowód na względność postrzegania świata i piękna. I na siłę uczucia. Bo Józia, hołubiona przez Dagmarę, naprawdę uwierzyła, że jest ślicznym pieskiem. Zasypiała szczęśliwa na rękach Dagusi i tylko jej języczek coraz bardziej się wyciągał, wyciągał, wyciągał… Józi języczek, nie Dagmary. Bo Józia jest zmutowanym biedakiem: bez zębów,z wiszącym językiem,  z potwornym zezem i mierzwą zamiast sierści. Biedna Józia.

Trafiła do nas, gdy jej pani umarła. Podczas pobytu starszej pani w szpitalu, przesiedziała w jednej z klinik pod tymczasową opieką weterynarza. Gdy pani umarła, Józia miała trafić do schroniska. Tylko jak w schronisku poradzi sobie dwukilogramowy piesek bez ani jednego zęba? W dodatku bez szans na adopcję z powodu defektu urody? Józia się ślini, wydaje z siebie przeraźliwe dźwięki i jakby tego było mało – chorobliwie łaknie bliskości człowieka.  Gramoli się ciągle na kolana. Gdy siedzę przy komputerze, wdrapuje mi się na bark i tak urzęduje przy moim uchu jak papuga.  Taka jest Józia. Nie mogła iść do schroniska… Trafiła do nas.

Dagmara i Wiktoria, jako dwie śliczne młode kobietki od razu dostrzegły w Józi ukryte piękno. Gorące serducho, którym Józia kocha cały świat. A ja nie widziałam jeszcze Józi tak szczęśliwej! Dagmara cały czas nosiła ją na rękach. A miała przecież do wyboru piękne pomeraniany, utytułowane czempiony z pakietem złotych medali z wystaw psich piękności! Tymczasem wybrała Józię!

Agnieszka, autorka książki „Za głosem Sangomy”, jako pisarka i podróżniczka, widziała nie jedno.  Stworka podobnego do Józi – nigdy! Przyglądała się jej wielce podejrzliwie. Ale, trzeba przyznać, że jak na kogoś kto każe dzieciom myć ręce po każdym pogłaskaniu psa, dosyć dzielnie zniosła widok córki całującej co kilka minut Józię brzydulę. Po prostu postanowiła na to nie patrzeć.

Wiecie co? Uwielbiam, gdy pisarki przyjeżdżają na Smocze Pole. Uwielbiam słuchać o nowych, „piszących się” książkach. Uwielbiam czuć ten dreszczyk, gdy tak gadamy o bohaterach, kryzysie twórczym lub szaleństwie weny. To były piękne chwile. Mam znowu naładowane akumulatory.  Czekam na druga książkę Agnieszki Podoleckiej.

No i ta Józia… Ona naprawdę w ramionach Dagmary była piękna…

Dziękuję wam dziewczyny! Na zdjęciu Dagmara trzyma szczęśliwą Józię. Józia nawet wciągnęła języczek, który cały czas wisi jej z jednej strony:)

Józia była absoltunie szczęśliwa w objęciach Dagmary.

admin

21 lipca 2010

Kurcze, właśnie przeczytałam nową recenzje „Jak to robią twardzielki…” Czytałam z gęsią skórka, bo wiem, że recenzentka ma prawdziwy pazur i w dodatku nie przepada za literaturą lekką, łatwą i przyjemną… No i czytam, czytam, i się, kurde, wzruszyłam.  Bo cudna jest ta recenzja! Recenzentka Agnieszka Mazur napisała to, o czym ja wiem, a inni czują, ale pomijają… „Twardzielki” wymykają się prostej etykietce literatury kobiecej miłej i przyjemnej. Ja nazywam ten gatunek literaturą z jajem. Pani Agnieszka przypisała książkę do czarnej komedii – i jest to najbliższe charakterowi „Twardzielek”.

Ale przeczytajcie sami!

http://www.papierowemysli.pl/recenzje/recReadFull/562

admin

18 lipca 2010

Deeeeeszcz!!!! latam tak po Smoczym Polu i drę mordę: deeeeszcz!!! Psy szczekają, kury się schowały do kurnika, a ja kwilę  ze szczęścia. Deeeeszcz!!!! Ale Bachor był jeszcze lepszy.

Jak tylko chmury nadejszły, Bachor, Tina i ich psy wybrali się na łąkę pod las. Powitać ulewę po królewsku: z pokłonem, nagą klatą i w pląsach. Bachor w samych gaciach, Tina w spodenkach i bluzeczce na ramiączkach i w kucykach. Patrzyłam jak biegną w podskokach i tylko się uśmiechnęłam. Zadzwoniła moja matka, która od godziny sprawdzała ile może, czyli siłę moich nerwów. Bo w Siedlcach już padało.

– U mnie pada – wzdychała niewinnie

– U mnie nie – syczałam uprzejmie.

Po kwadransie zadzwoniła znowu.

– U mnie do pół godziny pada – znowu ta satysfakcja w głosie.

– Widzę! Widzę nad Siedlcami chmury – grzecznie łykam wszystkie przekleństwa, których przy rodzicielce nie wypada mi wymawiać.

Po kolejnym kwadransie nie czekając, co powie od razu krzyczę do słuchawki:

– U mnie nie pada!

– …O! Skąd wiedziałaś, że to ja? Hmm.. to zadzwoń, jak zacznie padać.

Nie wytrzymała i sama znowu zadzwoniła.

– No, zaczyna kropić – akurat już zaczynałam stepować z radości.

Porozmawiałyśmy o deszczu i gdzie więcej napada, u niej, czy u mnie, no i tak ominęło mnie najlepsze.  Cholera! Tylko z opowieści znam. Bachor ponoć latał pod tym lasem nago i tarzał się w mokrej trawie.

– Chciałam mu zabrać gacie, ale skubany tak zasuwał, że nie dałam rady – poskarżyła się Tina. – Biegał i machał gaciami.

No i sami widzicie. Zawsze ominie mnie to, co najlepsze.

A na Facebooku ( i na blogu Kasi Hordyniec  obok) jest recenzja”Gonić króliczka”! Cudna recenzja!

Już ją zamieszczam:

http://notatkicoolturalne.blox.pl/2010/07/Gonic-kroliczka-Mariola-Zaczynska.html

Kasiu! Dzięki! Sprawiłaś mi taka radość, że teraz chyba ja polecę w te trawę bez gaci. Z czystej radości, ofkors!

admin

18 lipca 2010

Slowo daję, powinnam chodzić ze ścianą za plecami, aby bliźni nie wbili mi przez przypadek noża między łopatki. Całkowicie bym ich rozgrzeszyła! Przez te cholerne upały jestem nieznośna!  Jestem zołzą! Kurna, jestem złą kobietą!

Kompletnie absurdalnie zarządziłam, że  w ten weekend „zrobimy ogórki”. Bachory nic powiedziały, więc mam do nich pretensje. Mogli się przecież zbuntować. To nie! Kupili wszystko i nawet min nie robili! No i ogórkowa praca trafiła nas w sobotę, w najgorętszy dzień roku. Od rana warczałam, potem się wściekłam bo zabrakło nakrętek, potem dostałam szału, bo okazało się, że Bachor kupił zakrętki, ale w jakimś oryginalnym rozmiarze, który do niczego nie pasował, a potem toczyłam pianę na zaciśniętych ustach, bo było gorąco, lepliwie, a ogórki trzeba było robić.  Zrobiliśmy 50 słoików.

Nie wybaczę im tego!

Fakt, że wszyscy stąpaliśmy po cienkiej czerwonej linii, był oczywisty. Dlatego jednak chroniłam plecy i chodziłam z dala od noży.

Rozbroiła mnie tylko moja kochana Ania.

– Wiesz… chyba mam menopauzę – pokiwała z rezygnacją głową. – Bo wiesz… jest mi tak potwornie gorąco…

Kurna! Ania! Kocham cię!

Bardzo ją ucieszyło, że ostatnio wszyscy mamy menopauzę.

Wiola z Piotrem i Sabinką pojechali natomiast, jak na patriotów, przystało…  na Grunwald. Za całą opowieśc niech wam posłuży tylko jęk Wioli:

– To jest po prostu pole… Bez ani jednego drzewa… Bez odrobiny cienia… Ja się nawet piwa nie napiłam… Boooże…

No tak.

I jeszcze mem jedną wielką niepewność.

Otóż ostatni komunikat jaki otrzymałam z Sanoka, był tyleż złowieszczy, co rozpaczliwy:

– Kurna, chyba wysadziałm dwa komputery!

No i cisza. Od trzech dni.

…Bęc?!

admin

9 lipca 2010

Nikogo nie zdziwię chyba, jeśli nadmienię, że znowu jestem na diecie. Tak. Hobby takie. Cholera jasna. Ale Justyna też jest. I ona o tej diecie wie wszystko, a ja wydzwaniam do niej i dopytuję. Brakuje mi owoców. Ale ponoć jeszcze muszę czekać na ten owocowy etap. I nie będzie tak od razu: hop siup i pożarł kobiałkę truskawek.

– Jeden owoc na początek. Jeden w ciągu dnia – poucza mnie Justyna.

Popatrzyłam na moją borówkę amerykańską, obsypaną jagodami jak nigdy. JEDNĄ jagodę? O żesz!

Podjęłam męską decyzję. Zjem arbuza. JEDNEGO. Justyna nic nie powiedziała. Chyba nade mną ubolewa.

A teraz daję wam linka do Modowo.pl. gdzie trwa właśnie konkurs twardzielkowy! Nie masz jeszcze książki? Możesz ją wygrać! Konkurs jest na głównej stronie!!!

http://modowo.pl/konkurs-jak-to-robia-twardzielki

admin

8 lipca 2010

Miło mi niezmiernie, niesamowicie, szalenie, obłędnie, i takie tam:))) Serwis modowo.pl zamieścił relację z Wieczoru Twardzieli! Niebawem na tym poczytnym serwisie odbędzie się konkurs, w którym będzie można wygrać książki „Jak to robią twardzielki…”!

A wiecie co? Ja i Piotruś z naszej redakcji porównywaliśmy swoje blizny. Nieźle brzmi, nie? Taaa… I okazało się, że takie same blizny mamy na dłoniach (prawa ręka, nad kciukiem). Ja mam od piły łańcuchowej (wiadomo: farmerka), Piotruś od scyzoryka (wiadomo: harcerz). Strasznie się ucieszyliśmy, że mamy takie bliźniacze znaczki i podetknęliśmy koledze Darkowi (to nasz kumpel z wojska, he, he) z wyniosłym:

– A ty masz?

Nie miał. I spytał nieufnie:

– A wy co? Z bractwa jednego?

He, he… Zazdrości. Zazdrości jak nic!

A teraz popatrzcie na relację w Wieczoru Twardzieli na stronie Modowo.

admin

7 lipca 2010

Noooo, kochani!!! To niesamowite uczucie przeczytać cytaty z twardzielek! Zaczęły żyć swoim życiem! Wzruszył mnie opis na gg pewnej cudnej istoty: „Z dumą i uprzedzeniem osobistym!”.  I już widzę, że przeczytała!

Na FB serwis nakanapie.pl zrobił nawet konkurs: a skąd ten cytat? I patrzę: a tu cytaty z Twardzielek! I nawet były osoby, które od razu podały źródło! No ja cie! Super!

Podaje tu wam link do zbioru cytatów, ale pewnie musicie być zalogowani na FB żeby przeczytać>

http://nakanapie.pl/autor/mariola-zaczynska

No i jeszcze recenzja od czytelniczki Patrycji, która prowadzi swojego bloga książkowego.

http://swiat-t.blogspot.com/2010/07/jak-to-robia-twardzielki-i-trzeba-duzo_06.html


FireStats icon Działa dzięki FireStats