23 lutego 2010
Czy, gdy składamy samokrytykę, to ludzie powinni protestować, czy przytakiwać? Nidy tego nie wiedziałam. Bo to przecież człowiek wie, co mówi. jak się krytykuje, to chyba ma powody, no nie?
– Jestem pier…ta – wyznałam dziś Justynie.
Była żywo zainteresowana, ale nie zaprzeczyła. No to kontynuowałam.
– Kupiłam psu kosmetyki za 400 złotych. Trzy małe buteleczki i dwie szczotki. Jedna do czesania włosków na łapkach. Teraz sobie myśle, że jestem pier…ta, bo sobie pożałowałam na fryzjera. No, a ileż znowu razy pojadę z psem na wystawy, jak ciągle nie mam czasu?
Justyna tym bardziej nie zaoponowała. A ja cały czas się zastanawiam: powinna, czy nie?
Zadzwoniłam do Wioli.
– Wiola, ta szczotka jest zaje..ta! Jak ona czesze!
– A widzisz! Mówiłam ci! -rozanieliła się Wiola, bo to ona mi podała namiar na firmę z psimi akcesoriami. Ona wydała jeszcze więcej.
Justyna powiedziała, że zadzwoni do mnie z taką samą samokrytyką, jak sobie kupi buty Manolo Blahnika. Ale szczoteczka do czesania włosków na łapkach zrobiła na niej wrażenie. Japońska! Na usprawiedliwienie Justyny od razu dodam, że zaoferowała pożyczkę, jak mi zabraknie na chleb. Sama z siebie. Dobra przyjaciółka.
Jeśli już jesteśmy przy samokrytyce, to wydaje mi się, że mam koński śmiech. Kiedyś myślałam że mam okazjonalnego zeza. Spoglądałam znienacka w lusterko, żeby się przyłapać na tym zezie, ale mi się nie udało.
Nie wiem, co mnie tak nastroiło na tę samokrytykę. Pewnie dlatego, że Justyna nie zaprzeczyła. Może jednak powinna?!