21 kwietnia 2011
No to powisiałam, co? Kolega Bolesław umieścił pod poprzednim wpisem słuszny komentarz: coś długo wisisz… A ja w międzyczasie trochę szalałam:). Byłam na pokazie miody młodych projektantów, gościłam Elenę i Wiki, rozbijałam się po psich wystawach. jak widać, wiszenie na gałęzi za radą szefa zrobiło mi nader dobrze. Aha, robiłam jeszcze (ponoć) inteligentne miny podczas sprawozdania finansowego na walnym naszej gazety. Justyna siedziała na przeciw mnie i coś jej wyło w środku ze śmiechu, gdy widziała mój wysiłek intelektualny, aby nadążyć za panią Halinką, referującą finansowe zawiłości.
Aha, no i jeszcze spotkałam się z moimi pisarkami!!!
Zacznę od pokazu. Pojechałyśmy zobaczyć kreacje Gosi Jarosławskiej, piekielnie zdolnej projektantki z Pracowni Mody AGUTTI z Siedlec. Pokaz odbywał się w Centrum Prasowym na Foksal w Warszawie.
– 50 minut spóźnienia – Justyna, jak zwykle precyzyjna, odnotowała czas rozpoczęcia pokazu.
Rozglądałyśmy się ciekawie, bo pokaz opóźniał się w oczekiwaniu na celebrytów. Zauważyłam, że krawatów to już chyba nikt nie nosi.
– Krawaty są passe – poinstruowała mnie Justyna i westchnęła: – Ale Boguś za Chiny nie założy takiego szaliczka.
Na krzesłach ułożone były karteczki z nazwiskami gości. Jak harpie rzuciłyśmy się na fotele tuż za karteczką z nazwiskiem Joli Rutowicz.
– Może będzie się odzywać – miałyśmy wściekłą nadzieję.
Niestety, nie odzywała się, bo nie przyszła.
– 20 minut – Justyna znowu odnotowała skrupulatnie, jak długo trwał sam pokaz.
Zaraz po pokazie paparazzi rzucili się na… celebrytów. Nikt nie zamienił choćby słowa z którymś z projektantów. Masakra. A goście od razu zaczęli okupować bar.
Na psią wystawę pojechałam z Eleną i Wiki, przesympatycznymi Rosjankami, które kupiły u mnie pomeraniana Gudika. Wystawiałyśmy Gudika i musiałam świecić prze Rosjankami oczami za polską sędzię kynologiczną. Prawdziwą bolączką polskiej kynologii są sędziowie, którzy nie oceniają psa, tylko drugi koniec smyczy. Znaczy: ważne dla nich jest, kto wystawia. Tytuły trafiają wtedy w ręce znajomych, często są to funkcyjni oddziałów kynologicznych, od których zależy zapraszanie na wystawy do sędziowania (wiąże się to z apanażami: wynagrodzeniem, wystawnymi kolacjami, prezentami i osobliwie pojętym prestiżem). Niestety, trafiliśmy na taką sędzię. Gudik wyglądał rewelacyjnie, zdobył CAC, ale poległ w konkurencji o rasę ze średnim pieskiem, jeszcze nierozwiniętym i kompletnie nie przygotowanym do wystaw. Różnica między nimi była porażająca. Ale młodzieżowiec należał do przewodniczącej jednego z oddziałów kynologicznych. Sędziowanie poszło na bezczela, bez zachowania choćby pozorów zdrowej rywalizacji.
– Tak dwie panie same z siebie kurwy robią – wyjaśniłam Rosjankom, które po tym sędziowaniu miały wrażenie, że polscy sędziowie są niedouczeni.
Rosjanki zabrały ze sobą na pamiątkę zdjęcia, gdzie Gudik stoi obok żałosnego rywala i jego bardzo zadowolonej pani. Sędzia nikomu w oczy nie patrzyła. Co prawda mam w sobie dużą tolerancję na słabości ludzkie, ale tym razem miałam do czynienia z tak prymitywnym i ordynarnym kurestwem, że mnie zniesmaczyło. Sędzię sobie zapamiętam.
A we wtorek poznałam w empiku junior moje kochane pisarki, które znam z facebooka. Ale są odlotowe! Tylko, że to już historia na kolejny wpis. Popełnię go niebawem.