Znajomy z FB podesłał mi ten link. Nie wiedziałam, że istnieje taki człowiek! Jestem nim zachwycona! Wzruszył mnie. Powiedział wiele ważnych i istotnych rzeczy o zwierzętach i… kościele.
No dobra, mam urodziny i przerywam milczenie. Więcej teraz jestem na FB i stąd mizeria na blogu. Poza tym piszę czwartą książkę i czekam na decyzję w wydawnictwie co do trzeciej. A jak jest? Domyślcie się po wczorajszym wpisie na fejsie:
Dziś padam na twarz. Najchętniej bym się napiła, uszargała ryja… ale biorę antybiotyk. Potrzeba szargania ryja jest tak duża, że skonana pakuję się w samochód i jadę do pobliskiego miasteczka (niecałe 3 tys. mieszkańców), mijam stały element krajobrazu, czyli panów z czerwonymi nosami podpierającymi ściany w centrum miasteczka i w nowo otwartym markecie proszę o piwo bezalkoholowe.
Zdziwienie wymalowane na twarzy pani ekspedientki mówi wszystko.
– Nie ma! Jest pani pierwszą osobą, które o nie pyta!
I tak we wszystkich sklepach. Na koniec trafiam na malinowe Karmi. Masakra. Uszargam dziś ryja „Malinowa pasją”! Normalnie dno.
Jutro będzie lepiej.
PS
Totolotka tez nie było gdzie puścić. A taka kumulacja:(.
Tak było wczoraj, ale dzisiaj…
– Kochana… czy przywieźć ci piwo bezalkoholowe?
Heheheh… To kochana Sylwia dowiozła mi bezalkoholowe żywce i ofiarnie sama wypiła Karmi. I jeszcze kupony lotka kupiła! To jest przyjaciółka!