Archive for lipiec, 2014

admin

No tak… Ten czas tak leci! Dopiero co świętowałam ukazanie się „Szkodliwego pakietu cnót”, a tu już w księgarniach „Kobieta z Impetem”! Powiem wam, że bardzo dużo pracy kosztowała mnie ta powieść. Nie jest to nieskomplikowana historyjka, ale przecież wiecie, że nie lubię prostych banalnych opowiastek:)) Jeśli już mam Wam proponować zabawę, to niech to będzie dobra rozrywka! Poczytajcie sami!

Wiecie jak się zaczyna?

Kapral Janeczko wyregulował ostrość w lornetce.

– Wielkie bydle, co? – Szturchnął łokciem kolegę z patrolu. – Zagubił się, czy porzucony?

Pies wielkości doga, przeraźliwie chudy, łapczywie chłeptał wodę z rzeki.

– Wakacje.

Tę odpowiedź kapral Janeczko rozszyfrował bezbłędnie: znaczy – wyrzucony. Kolega z patrolu straży granicznej był małomówny, komunikował się tylko lapidarnymi stwierdzeniami, półsłówkami i mruknięciami.

– Wakacje. – Potwierdził kapral Janeczko. – Ludzie to świnie.

Stali na skarpie tuż nad wodą i patrzyli przez lornetki na drugi brzeg, na psa o zapadniętych bokach. W ciszę wdzierały się już pokrzykiwania ptaków, woda w Bugu płynęła wartko, nabierając prędkości przy zakolach. Na łąkach po drugiej stronie podnosiła się mgła, jak to o świcie..

Pies nagle przestał chłeptać, a kapral Janeczko dostrzegł, że sierść na karku zwierzęcia zjeżyła się, uniosła na sztorc. Gdyby nie odległość, zapewne usłyszeliby cichy warkot. Psie oczy wpatrywały się przed siebie, w nurt. Uniesione dziąsła obnażyły kły. Kapral wycelował lornetkę w miejsce, w które wpatrywał się pies.

– O kurwa! – wrzasnął nagle kolega z patrolu.

– O kurwa! – pisnął kapral Janeczko.

Pies błyskawicznie odskoczył i zniknął w szuwarach na brzegu, a brunatne lśniące cielsko zanurzyło się w rzece. Przez moment na powierzchni wody rozchodziły się koliste kręgi i tylko one świadczyły, że to, co stało się przed chwilą, wydarzyło się naprawdę.

Kapral Janeczko w panice spojrzał na kolegę, a widząc jego pytający wzrok, potwierdził:

– Widziałem!

Znowu przytknęli lornetki do oczu. Kapral wpatrywał się w płynący Bug, jakby chciał zapamiętać każde załamanie nurtu, każdą tańczącą iskrę słońca. Nagle poczuł, że na głowie podnoszą mu się krótko ostrzyżone włosy i pomyślał o psie, któremu sierść sterczała niczym świeże rżysko.

– Co to, kurwa, jest?! – pisnął rozpaczliwie. – Jakieś discovery?!

Z niedowierzaniem patrzył na charakterystyczne wyłupiaste oczy sunące tuż nad powierzchnią wody.

– Przecież to… no, kurwa, przecież to krokodyl!

Kolega z patrolu pociągnął go za łokieć.

– Nie nasz problem! – Ruchem głowy wskazał kierunek, w którym płynęło tajemnicze zwierzę.

Kapral z ulgą wypuścił powietrze z płuc. Krokodyl, czy też czymkolwiek było dziwne zwierzę, płynęło na białoruską stronę. Teraz koledzy z Białorusi będą mieli zagwozdkę, co z tym fantem zrobić.

– Rozumiesz coś z tego? – Bezradnie popatrzył na kolegę.

Ten nie wdając się w dyskusję wsiadł do terenowego auta i bez słowa czekał, aż kolega do niego dołączy. Białoruś Białorusią, a o tym, co widzieli i tak trzeba będzie raport złożyć.

– Wakacje – burknął.

Kapral Janeczko skrzywił się, jak do płaczu.

– Co?… Że niby też porzucony?!

Kolega spojrzał na niego, jak na idiotę.

-Ludzie. Dzieci. Turyści – skwitował odpalając silnik.

Kaprala oświeciło.

– Jasna cholera! Przecież to musi żreć!

Terenowe auto ruszyło w stronę asfaltowej pustej drogi. Śpiew ptaków znowu się nasilił, kula słońca uniosła się nieco wyżej, a na nadbrzeżnej skarpie jeszcze przez moment dźwięczało nieludzko zdumione pytanie:

– No, ale, kurwa, żeby krokodyl?!
* * *

No i co wy na to? Ciekawi co będzie dalej?

A, będzie, oj będzie! :))))


FireStats icon Działa dzięki FireStats