14 sierpnia 2014
No żesz! Czy wam też się takie rzeczy zdarzają?! Odłamała mi się rączka od szczotki do układania włosów. Łeb mokry, a za pół godziny bardzo ważne spotkanie! Przypominam sobie, że mam jakiś tam zestaw turystyczny, otrzymany kiedyś, nie używany. Jest w nim niewielka okrągła szczotka, ale z dosyć rzadkimi zębami. Łapię, nakręcam pasmo włosów tuż nad skronią i… K… mać! Ani w te, ani we wte! Uwięziona jestem! A każdy ruch pogarsza sytuację. Wycinam zęby szczotki. Nic. cała kępa włosia nadal w potrzasku. Dzwonię do Jacka żeby uprzedzić o spóźnieniu.
– Tylko się nie śmiej – zastrzegam i opowiadam, co się dzieje.
Jacek wydaje z siebie jakiś niekontrolowany kwik.
– Nie śmiej się! – warczę.
Jacek przybiera urzędowy ton profesjonalisty:
– Ehm… Czekamy.
Nie ma siły. WYCINAM kępę włosów!!! Za 2 tygodnie promocja książki, będę na scenie, w świetle jupiterów z łysą czaszką z prawej strony! Na spotkaniu wszyscy uważnie mi się przyglądają, ale nie komentują.
Dzwonię do Justyny żeby się pożalić.
– Tylko się nie śmiej – uprzedzam ponuro. – Muszę się czesać „na pożyczkę”, jak łysy facet.
Justyna też wydaje niekontrolowany kwik.
– Nie śmiej się!!! „Pożyczka”! Rozumiesz?! Tak zaczeska!
W telefonie cisza. Nie tego się spodziewałam. Podejrzewam, że Justyna chichocze w mankiet. Gul mi skacze.
– Halo?!
-… Doceń, że się staram!!! Doceń to! – wrzeszczy Justyna i po kolejnej długiej minucie ciszy ryczy już bez żadnych zahamowań.
Boszzz!
Maria Ulatowska i Jacek Skowroński wydali właśnie powieść „Autorka”, gdzie zakamuflowali moje nazwisko tworząc postać profilerki Ewelina Zaczeska. ZACZESKA! Jasna cholera! „Pożyczka” czy „zaczeska” jeden gwint! Słowo ciałem się stało.
Siedzę teraz w domu i dumam. Co dalej. Wiola mówi, żeby się na maksa wystrzępić z tej jednej strony. Ja na razie zaczesuję włosy na pożyczkę.
A na spotkaniu próbowano mnie pocieszać:
– No, dziś trzynasty…
Fakt. Trzynasty minął, a włosy nie odrosły.
Kupiłam sobie sorbet malinowy, sorbet mango i czekoladowe lody. I dużo winogron. I arbuza.