29 października 2008
Jeśli możecie… pomyślcie jutro ciepło o moim bracie Guciu. O 8.30 rozpocznie się jego operacja. Od ponad roku walczy z nowotworem. Ma usuniętą nerkę. Jutro operacja będzie bardziej skomplikowana: w prawej skroni wykryto guz.
Chcę jak co dzień dzwonić do niego i słyszeć niezmiennie uprzejme powitanie:
– Czego znowu?
– Guciową mi daj.
– Guciowa ma ważniejsze sprawy na głowie, robi mi kanapki.
Chcę nadal słuchać jego bzdurnych zachwytów nad sobą, że jest taki mądry, piękny i niezastąpiony. Strasznie to irytujące.
Gucio wierzy w to, że jak mu się przesyła dobrą energię, to ona działa. Gdy potrzebował krwi do pierwszej operacji, chętnych było tylu, że szpital wzbogacił się o jakieś 30 litrów tego cennego daru. Lekarze byli zachwyceni. Gucio powiedział, że to dlatego operacja się udała. Że z tą krwią wpompowali w niego nadzieję, chęć życia, bo ona była dana z serca.
Jutro o 8.30 rozpocznie się jego nowa walka. Przewiduje się, że operacja potrwa około 2 godzin. Bardzo was proszę… Jeśli możecie, pomyślcie o moim bracie ciepło i życzliwie. Wiem, że to pomoże.
Ja mogę tylko dodać to, co napisałam na pierwszej stronie „Gonić króliczka”: GUCIU! WALCZ! Tę książkę dedykowałam przecież Mojemu Bratu.
Przed chwilą dzwonił do mnie ze szpitala. Nie wolno mu już jeść. Miał lekką chrypkę w głosie.
– Masz tremę?
– Trochę…
– Nie zasnę.
– Ja też.
– Wiesz, że nie jesteś sam? Jutro przy tobie będzie strasznie dużo ludzi. Sercem i duchem.
– Tylko nie róbcie tłoku. Bo mi duszno będzie.
Ok. Dlatego proszę was jeszcze: nie pchajcie się na hurra. Niech będzie kulturnie i z należnym szacunkiem. Ta odrobina luzu bardzo mu się przyda. Bo, jakby zobaczył, że wy tak strasznie poważnie… to jeszcze by pomyślał, że z nim źle. Prześlijcie mu trochę uśmiechów.

29 października, 2008 o godz. 7:10
Mariolko, ja wcale nie płaczę. Tylko mi się oczy spociły 🙁 Powiedz Guciowi, że jak się ma taką kochającą siostrę, to nic złego zdarzyć się nie może.
Przytulam Cię, a Guciowi przesyłam moc dobrej energii. Musi zadziałać. Czekam na dobre wiadomości.
29 października, 2008 o godz. 7:33
Nie będziemy robić tłoku, no nie? Bo to, co dobre i tak do niego dotrze. Jesteś kochana Lucy. Już po wszystkim opowiem o Tobie Guciowi. Dzięki!
29 października, 2008 o godz. 10:12
Wierze, ze bedzie dobrze.
Pozdrawiam serdecznie.Czytacz z Hiszpanii.
29 października, 2008 o godz. 11:35
Jesteś kochana, dzięki…
30 października, 2008 o godz. 12:48
Witaj Mariola!
Wchodzę (za przeproszeniem… 😉 ) na Twój blog z różnych miejsc ,
gdziekolwiek jestem (a nosi mnie mnie róóóżnie
i daleko)-
lecz zawsze – by szczerze poprawić sobie nastrój –
bo ogrom dobrego humoru i pogodnego nastroju „wyssysam” 🙂
z Twojego bloga i pewnie powinienem Ci zacząć cyklicznie przelewać honoraria, należne psychoterapeucie – za te „injekcje dobrych wibracji”.
Dzisiaj – ścięła mnie zupełnie ta wiadomość o Guciu…
Bywam tu ostanio nie za często i nic nie wiedziałem tej sytacji (bo i niby skąd..?).
Gucio to fantastyczny facet, pamiętam Go zawsze niezwykle pogodnego (lat „parę” ;), wszak upłynęło, ale nie sądzę, by charakter Mu się zmienił) – a ja jestem przekonany, że TAKICH właśnie ludzi chroni jakaś niewidzialna bańka TEGO ICH DOBRA. To może i wygląda, jak „nawiedzone brednie” – ale ja w to wierzę i daleki też jestem od wszelakich „nawiedzeń”, „mocy tajemnych” itp.
Po prostu- jestem pewien, że będzie OK!
Z Ciebie jest twardziel – mimo, iż jesteś „taka mala kobitka” (tylko, że dla zmyłki losu – masz takie drobne, niepozorne opakowanie 🙂 ) ,
to TYM BARDZIEJ z Gucia musi być twardziel, którego NIC NIE ZNISZCZY.
Przejdzie przez to, jak po maśle. Zobaczysz.
Gdy tylko przeczytałem- jestem myślami z Guciem (niezależnie od tego, czy mnie jeszcze wogóle kojarzy z tamtej zamierzchłej przeszłości ;), bo lat minęło, że ho! hooo..! 🙂 ) i zarówno jutro, jak i w okresie rekonwalescencji – też będę.
Wiem sam z doświadczenia- ile to znaczy, gdy czuje się wsparcie i dobre myśli… Mnie to BARDZO pomogło.
Życz, proszę, Guciowi – by szybko wracał do siebie po udanym zabiegu i leczeniu.
Ty też trzymaj się mocno.
Ściskam. Będzie OK! 😉
– Mariusz
30 października, 2008 o godz. 8:06
Och! Mariusz! GDZIE TY JESTEŚ? Wiesz, że tęsknimy za Tobą? Przekażę Guciowi te cudne słowa. Bardzo Ci dziękuję! Normalnie łezka mi się kręci w oku na wspomnienie BOLSHEVI. O rany.
30 października, 2008 o godz. 8:08
Sylwiu czytająca z Hiszpanii – bardzo ci dziękuję! Razem z twoją dobrą energią n a pewno Guciowi błyśnie promyk hiszpańskiego słoneczka. Chociaż… u was teraz śnieg leży, no nie?
30 października, 2008 o godz. 8:09
Guciowo kochana. Z Tobą też jesteśmy całym sercem. Jesteś wspaniałą dzielną kobietką!
30 października, 2008 o godz. 10:42
Trzymam kciuki. Przeczytałam ten wpis właśnie teraz, kiedy jeszcze trwa operacja. Wierzę, że musi być dobrze. Bo po prostu MUSI. Guciu, Guciowo, Mariolciu, Olu, jestem z Wami całym sercem. I z uśmiechem, oczywiście. Ściskam.
16 listopada, 2008 o godz. 3:59
Witam Mariolu.
Przypadkiem weszłam na Twojego bloga i przeczytałam o Gutku.Pozdrów Go bardzo proszę od Artura i Ani.
Mam nadzieję ,że Ty nas też pamiętasz?? 😉
Przekaż Guciowi pozdrówka i życz dużo zdrówka.
Tak się złożyło ,że ja też miałam rok temu operację głowy.
Też nowotwór na szczęście łagodny. Miałam naświetlania. Latałam w chustkach bo oczywiście włoski wyszły 😉
Ale to pryszcz!!!
Wiem co to znaczy obudzić się po operacji głowy i…
I stwierdzić ,że jest wszytko ok!!
Pozdrów od nas Gutka i Guciową (jak ją nazywasz 😉
Sciskam
-Ania
16 listopada, 2008 o godz. 10:13
Dziękuję Aniu! Cieszę się, że u ciebie wszystko OK! Gucio też się ucieszy. Dużo zdrówka życzę!