30 października 2008
Gucio jest już po operacji. Wygląda na to, że wszystko, że się udało.
– Widzi! – relacjonowała Guciowa. – I pierwsze co zrobił, jak się wybudził, to zaczął sprawdzać, czy trafia palcem do nosa. Jakby nie mógł poczekać!
Przed operacją Gucio niekoniecznie trafiał palcem w nos. Często się rozmijał: a to w gębę, a to w oko.
Odzyskał też specyficzny humor. Gdy zobaczył Guciową przy swoim łóżku, uprzejmie przeprosił, że nie wstaje:
– No popatrz, lenistwa mi nie wycięli.
Guciową potem wygonili z pooperacyjnej, więc wsiadła do windy. Zadzwoniła do mnie, gadamy, gadamy, czas miło mija, ale nagle ją zacukało.
– Nie wcisnęłam guziczka – przyznała zawstydzona. – I dziwię się, czemu ta winda tak długo jedzie.
Chyba zniosła tę operacje gorzej niż mój brat.
– Ale wiesz – ostrzegła na koniec. – Jak on przeczyta o tym mądrym i pięknym to się wkurzy.
Jasne. Na nic innego nie liczę.
DZIĘKUJĘ WAM, ŻE BYLIŚCIE Z NAMI!!!!

30 października, 2008 o godz. 6:31
…
Ufff..!
Jeszcze ze dwie godziny i ustało by mi krążenie w obu kciukach od ich zaciskania… 🙂 . No i trudno cokolwiek tak zrobic 🙂 .
Ale WARTO BYŁO!
To teraz (jest ok.17:30) wreszcie mogę wyjechać do miasta i np.zrobić zakupy na czas mojego pobytu w Siedlcach 🙂 .
Pozdrów Gucia i niech szybko wraca do obiegu – bo starczy tego polegiwania i podrywania pielęgniarek 🙂
(nie, niee – z tymi pielęgniarkami, oczywiście żartuję 😉 –
to dla wyjaśnienia Wielce Szanownej Pani Guciowej 🙂 ).
„Always look at the bright side of life…”- jak spiewali cudowni „wariaci” z Monty Python’a i mieli rację.
Pozytywne podejście może zawsze pomóc, a już na pewno nie zaszkodzi 🙂 .
Kciuki rozmasowałem i przestają być sine 🙂 – więc mogę już spadać.
Z Ciebie też dzielna dziewuszka i tak trzymaj „Mała” ;).
/PS.
Jestem na parę dni w Siedlcach – więc sie jakoś odezwę, ale już mniej „publicznymi kanałami” 🙂 (na mail, GG, czy tel.kom – namiary znalazłem na linku obok)
Ściskam!
30 października, 2008 o godz. 6:39
Jest mi tak lekko, że chyba pofrunę (jak ta gołębica z jakiegoś filmu. Czekam na wiadomość i liczę na spotkanie!
30 października, 2008 o godz. 6:54
No w końcu! Byłam pewna, że operacja się udała, ale mnie miałabyś na sumieniu – juz mało zawału nie dostałam! A teraz piję za jego zdrowie kawę – pierwsza kawa z nowego ekspresu. Pycha! A Guciowi 100 lat!
30 października, 2008 o godz. 10:49
Uffff…! Że nie będę tu oryginalna 🙂 Przeżyłam chwile grozy, kiedy nie mogłam się połączyć z Twoim blogiem. „Mówiło”, że nie ma takiego adresu, a ja histeryczka już sobie rożne rzeczy wyobrażałam.
Ucałuj tego Twojego Gucia os nieznanej histeryczki:)
31 października, 2008 o godz. 9:16
Kochane histeryczki! Gucio ma słowotok, gdy się do niego dzwoni, a potem nagle decyduje się kończyć rozmowę, żeby sobie głowy „nie gotować”. Jak zwykle wnerwiający jest. Ale cudownie!
31 października, 2008 o godz. 11:51
Przyszlam i trafilam na tak znaczacy moment. Ucaluj swojego brata ode mne i mysle, ze wszystko bedzie skoro poczucie humoru tez ocalalo.
1 listopada, 2008 o godz. 8:40
Dzięki Manula! Te całusy to muszę mu umiejętnie dozować, bo mu się w głowie poprzewraca. Powiem ci, że bardzo mi zaimponował. Normalnie taki dzielny jest, że mi czapka sama spada z głowy. MÓJ BRAT!
2 listopada, 2008 o godz. 7:55
Siostrzyczko KOCHANA-byliśmy,jesteśmy i BęDZIEMY Z WAMI i…..pamiętaj o tym ZAWSZE.
DEPTUSIE
2 listopada, 2008 o godz. 9:19
Wioluś, bez ciebie i naszych rozmów to bym chyba zwariowała! Gucio się strasznie ucieszył z pozdrowień. Dzięki za wsparcie siostrzyczko. Niech żyją DEPTUSIE!