4 września 2009
– A bo ja dzisiaj to jestem jednym wielkim wzruszeniem – westchnął z samego rana kolega Darek.
Nie to, żeby się czegoś domagał. Współczucia, na przykład, albo przytulanka. Bo Darek nie z tych. Od razu mnie zszokował tym wzruszeniem.
– Co ci się stało?! – zaniepokoiłam się.
– Nie wiem. Tak się obudziłem…
– I od razu byłeś wzruszony?
– No.
Pięknie! A teraz Darek stoi za moimi plecami i groźnie mówi:
-Mariola!
Udaję, że nie słyszę. Darek znowu wzdycha.
– Wiesz co? Ja mam tylko dwa wyjścia: albo się do ciebie nie odzywać, albo pisać swojego bloga.
Darek musiałby pisać swojego bloga, bo uważa, że w moim jest tylko 3/4 prawdy. Niby tak było, ale jest inaczej.
– Bo my inaczej świat widzimy – tłumaczę mu. – A ty, jak dziś jesteś taki wzruszony, to być może właśnie widzisz świat tak, jak ja na co dzień! Więc patrz Dareczku, patrz!
No i Darek zrobił lekką awanturkę, że z tymi duchami inaczej było. Nawiązał do wpisu, kiedy to pisał raport o duchach i miejscach nawiedzonych, a Szef go dorwał i zapytał:
– Kiedy ja te duchy zobaczę?
– I ty napisałaś, że ja długo nie mogłem dojść do siebie! – wkurzał się. – A wcale tak nie było! Powiedziałem, że przed piętnastą je zobaczy!
No dobra, biję się w piersi.
A teraz mam wyrzuty sumienia, że z porannego wzruszenia Darka niewiele zostało. W takich chwilach chce mi się krzyczeć:
– Niech mnie ktoś powstrzyma na Boga, nie mnie ktoś powstrzyma!

7 września, 2009 o godz. 10:03
To wszystko znaczy, że redakcyjni koledzy również czytają Pani bloga. Z radosnej ciekawości, czy z obawy, co tam znajdą? A może to forma cenzury?
7 września, 2009 o godz. 11:54
Hmmm…. Obawa towarzyszy im wielka…. A ja ich tak KOCHAM!