29 października 2009
Nie mam słonia! Co za ulga! A wszystko przez idiotyczny sen.
Przyśniło mi się, że przywiozłam sobie na Smocze Pole żywego słonia. Bardzo fajny był, zadomowił się na dobre. I zaczął mnie stresować, bo to wielka odpowiedzialność mieć słonia. Po tygodniu trzeba go było odwieźć. Ciężarówka czekała, a on nie chciał na nią wejść. Zdenerwowałam się nieprzytomnie. W dodatku akcję pakowania słonia na cieżarówkę nadzorowała Justyna, sama w mocno zaawansowanej ciąży. Więc ja się jeszcze bardziej denerwoałam, bo gdzie kobietę w ciąży angażować do wywózki słonia!
Justyna ciskała gromy z oczu, ale słoń nic sobie z tego nie robił. Ja odchodziłam od zmysłów. W dodatku uznałam, że ta ciężaówka jest do dupy, bo słoń, jak go już zdążyłam poznać, na pewno w drodze zeskoczy. I jeszcze coś sobie zrobi! I będę miała rannego słonia. I kobietę w ciąży, która jak nic, będzie się pchała pomagać.
Denerwowałam się tak okrutnie, że aż się obudziłam. I wiecie co? Jak dotarło do mnie, że to sen, aż usiadłam i jęknęłam w ekstazie:
– NIE MAM SŁONIA! NIE MAM SŁONIA!
Nawet sobie nie wyobrażacie, jaka byłam szczęśliwa.
Kochani. Jeśli coś was gniecie, macie dzień do niczego, wszystko was wkurza, pomyślcie sobie o tym szczęściu. Że nie macie słonia. Pomaga.
A na ręce obezwładnionej przez piłę mechaniczną zrobiły się strupki! Aż mnie korci, żeby je zdrapać. Ale poczekam do poniedziałku, do zdjęcia szwów.
LUDZIE!!! NIE MAM SŁONIA!!!

29 października, 2009 o godz. 8:00
Dobre 🙂 Chodzę od paru dni jak struta, chandra-gigant mnie dopadła i nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Ale teraz, jak sobie uświadomiłam, że faktycznie NIE MAM SŁONIA to jakoś od razu mi się lepiej zrobiło. Potrafisz pocieszyć człowieka 🙂
30 października, 2009 o godz. 8:52
A ja ostatnio często czuję, że właśnie mam słonia… I nawet świadomość, że tak naprawdę go nie mam, niezbyt podnosi mnie na duchu…
30 października, 2009 o godz. 11:01
Hmmm… No jeszcze przydałaby ci się taka Justyna w zaawansowanej ciąży, która by ci tego słonia chciała zapakować na ciężarówkę… I mówię ci: budzisz się, słonia nie ma, a Justyna cała bezpieczna kompletuje pieluchy w zaciszu domowym.
30 października, 2009 o godz. 11:04
Nooo… Ja dziś jak głupia darłam się do Guciowej przez telefon: NIE MAM SŁONIA he, he, NIE MAM SŁONIA ha, ha. I w końcu Guciowa też zarżała z radości, ale tak jak jakoś zazdrośnie:
– Ale ci dobrze…
31 października, 2009 o godz. 10:29
To poczekaj aż ja Ci w tej zaawansowanej ciąży na Smocze Pole przyjadę to poczujesz jednak, że tego słonia masz… I na ciężarówkę też niekoniecznie będę chciała wejść 😉 Bo jak to, ciężarówka na ciężarówce?
1 listopada, 2009 o godz. 8:20
Justyna! Ty nie widziałaś swego wzroku! Ja na miejscu słonia bym wskoczyła na tę ciężarówkę i siedziała jak myszka. To był jednak szalony słoń.
2 listopada, 2009 o godz. 4:03
Nie zazdrośnie, tylko z lekkim niepokojem, czy aby tylko rękę Ci szyli i nic przy głowie nie majstrowali? 😉
Ale wygląda na to, że wszystko w porządku i cieszę się, że chociaż Ty nie masz słonia!!!
2 listopada, 2009 o godz. 10:19
Tak. Ulga, że się nie ma słonia dorównuje chyba jego wadze i gabarytom.