16 stycznia 2010
No to wygląda na to, że akcja „zielona starzała” (czyli jak leciałam z drabiny) ma swój ciąg dalszy w moim kolanie. Jak nic, uszkodzone! Jeszcze się łudziłam, że przejdzie, ale skoro opuchlizna przez miesiąc nie zeszła, a kolano dalej nie chce się zginać do końca, znaczy coś jest na rzeczy… A niech to jasny szlag!
Bachor na mnie wrzeszczy, że muszę iść do lekarza. Tłumaczę, że nie mogę, bo wiem, że jak mnie nieumiejętnie dotknie, to będzie bolało, jak cholera.
– Pójdę, jak przestanie boleć – zapewniam.
Dzisiaj zadzwoniła do mnie pani Irena. Ma 90 lat, pisze wiersze i jest kopalnią wiedzy o wszystkim.
– No, to ty dziewczyno nie poskaczesz – zawyrokowała. – A chciałam cię zaprosić na naleweczkę… Bo wiesz… ja codziennie… kieliszeczek… Sama robię, na spirytusiku.
Dostało mi się jeszcze od niezdar i niezguł. Że niby taka sprytna jestem, a proszę… kaleka. W powyższych okolicznościach pani Irena uznała, że nie będzie mnie poić spirytusowym dobrem. Chyba w trosce o to, co sobie jeszcze zrobię, gdy już od niej wyjdę…
– A ty pamiętasz, dziewczyno, jak sie nazywał taki jeden, gruby?
Kompletnie nie wiedziałam, o kogo jej chodzi.
– Ech, bo wy młodzi, to kiepską pamięć macie – dobiła mnie pogardliwym machnięciem ręki
Zastanawiam się, czy nie zadzwonić do Piotra. Bo z Piotrem, to jest tak: facet ma nieprzeciętną inteligencję, jest błyskotliwy, jak brzytwa! Uwielbiam z nim rozmawiać i nie kryję zachwytu. Co i rusz mu powtarzam, jaki jest mądry, przystojny i niesamowity. Czasem nawet od tego zaczynam rozmowę.
– Nie musisz mi, aż tak słodzić, jeśli chcesz mnie zaciągnąć do łóżka – wzdycha czasem łaskawie, a ja potem długo nie mogę nic powiedzieć.
Ale czasem jest tak, że ja mu mówię, jaki jest mądry i śliczny, a on mamrocze ponuro:
– Nie. Nie jestem…
I, nie ma siły, żeby go przekonać, że śliczny i mądry jest!
Zadzwoniłabym poskarżyć się, że osiągnęłam etap w życiu, kiedy nawet 90-cio letnie panie nie chcą się ze mną napić. Gdyby był w podłym nastroju, moglibyśmy razem ponarzekać. On jest po kontuzji barku, ja kolana. U nich jest zimno, u mnie też. Moja jedna suka ma cieczkę, ale u nich pięć… Obawiam się jednak, że jeśli ma nastrój skowronka, to mnie dobije. Jak pani Irena. I nawet nie ma co wtedy mu podpowiadać „podręcz mnie trochę”, bo potrafi wymówić się z wyższością:
– Raczej nie jestem zaangażowany w ten projekt.
Pani Irena zamiast nalewki zaproponowała mi maść ichtiolową. A potem się szybko rozłączyła, bo chciała się wybrać na przegląd kolęd.
– No, to cześć! – zakończyła beztrosko rozmowę. – Spieszę się! A ty może weź sobie jakąś laseczkę do chodzenia.
I tyle jej było.
To ja idę po tę maść ichtiolową.

16 stycznia, 2010 o godz. 6:30
no toś se kobieto narobiła !! Po pierwsze : lód na kolano ,albo mrożony groszek ( albo co innego byle zimne ) jak leżysz próbuj powolutku napinać mięsien czworoboczny to powinno trochę wessać wysięk w kolanie i maść heparyna.A najlepiej zaserwuj sobie ortopedę . Wiem co czujesz bo od niedzieli czekam aż mnie moje kolano przestanie boleć ;-)Jakoś po dwóch operacjach i wypadku samochodowym nie spieszy mi się hihi. NO ale Ty musisz być na chodzie !!
16 stycznia, 2010 o godz. 6:30
aaa i jeszcze aspiryna C do rozpuszania i jeszcze kieliszek nikomu w takiej sytuacji nie zaszkodził 🙂
16 stycznia, 2010 o godz. 6:46
ten groszek jakoś mi podchodzi. jak ta księżniczka na ziarenkach… he he z laseczką
16 stycznia, 2010 o godz. 6:47
no wlaśnie tego kieliszeczka mi tak brutalnie odmówiono…
17 stycznia, 2010 o godz. 5:35
Kieliszek domowej nalewki jeszcze nikomu nie zaszkodził. Natomiast ma możliwość nadbudować odwagę cywilną- przyda się przed pójściem do lekarza. Maść ichtiolowa może nie wystarczyć…
17 stycznia, 2010 o godz. 5:58
I tego mi było potrzeba! Konkretów! Konkretów!
19 stycznia, 2010 o godz. 12:05
A ja Ci radzę, idź lepiej do lekarza ZANIM przestanie boleć… I jak Ty będziesz biegała na spotkania autorskie ( gratulacje!)? Z laseczką? Bój się Boga!
A maść ichtiolową to mój tatuś na wypryski stosował…
19 stycznia, 2010 o godz. 11:00
A mnie się wypryski po maści zrobiły!
Wczoraj moje kolano oglądała Madzia, chirurg, na meczu squasha. Wygląda jej to na zerwane wiązadło rzepki. Gdy ją zapytałam, czy chce coś z tym zrobić, spojrzała na mnie, popukała w czoło i też spytała:
– Teraz?! Po takim czasie?
No to dupa blada.