19 stycznia 2010
Hurra! Twardzielki się spodobały i jest już wydawnictwo, które chce je wydać! Cieszę się niesamowicie! Otrzymałam bardzo miłego maila! Napiszę o tym więcej, gdy już omówimy szczegóły! Sukces będę mogła odtrąbić dopiero po podpisaniu umowy przecież. A to przede mną.
Wczoraj trzaskałyśmy z Madzią w squaha. Madzia była po nocnym dyżurze, spała tylko godzinę i była na strasznej adrenalinie. Całą noc ratowała życie malutkiego dziecka.
– Ale wiesz, chyba będzie dobrze – uśmiechnęła się ze zmęczeniem.
A potem zaczęła walić takie piłki, że mało mnie nie dziurawiło na wylot. To był mecz na same długie piłki! Uff!
Patrzyłam na nią z podziwem. I wiecie co? Dotarło mnie, że wokół nas są tacy cudowni ludzie! Przecież ta Madzia jest prawdziwą bohaterką. I twardzielką!
A za „Twardzielki” trzymajcie kciuki! Nawet nie wiecie, jak się cieszę!

19 stycznia, 2010 o godz. 7:07
Ja też! Się cieszę w sensie! Wielkie gratulacje, największa Twardzielko, jaką znam :))))))
19 stycznia, 2010 o godz. 9:37
Małgonia! ja się dopiero ROZKRĘCAM!
20 stycznia, 2010 o godz. 12:53
Mecz? A co na to kolano? Jak Pani nie pójdzie do lekarza, to w końcu wyląduje Pani unieruchomiona w fotelu (jest nadzieja, że chociaż z butelką nalewki). Wtedy i laska nie pomoże (niektórzy uparcie twierdzą, że nie mówi się laska, tylko elegancka kobieta).
20 stycznia, 2010 o godz. 9:18
Dżisus! Ewo! Jeszcze sie turlam ze śmiechu! Będę chodzić z elegancką kobietą!
Słuchaj, wczoraj dziabnęłam lufkę (no, dobra, trzy lufki) na przypieczętowanie dobrych wieści. I zaczęłam pisać plan uzdrowicielski: pójdę do lekarza, zrobię rtg, zrobię usg, znowu pójdę do lekarza… A potem ruszyła wyobraźnia pisarza: utną nogę ( w tajemnicy), nie zechcą oddać, trzeba będzie przeprowadzić śledztwo, nogę przehandlują na allegro… i takie tam… Mogłam poprzestać na jednej lufce.
21 stycznia, 2010 o godz. 10:43
W sprawie Twardzielek już gratulowałam. W sprawie kolana radzić nie będę, bo sama nie wykonuję ćwiczeń zaleconych przez fizjoterapeutę na kręgosłup, co mnie w okolicy karku nawala i szczególnie po pracy przy kompie, powoduje bóle głowy. Dał ćwiczenia, mało czasu zajmują (3x10min), nietrudne wcale, a ja przypominam sobie o nich… przed snem. Na górze, pod najświeższym wpisem komentarze wyłączone, a ja się strasznie podekscytowałam, że wspomniałaś o Irku z Jagodnego i śpieszę prosić, żebyś go ode mnie koniecznie pozdrowiła. Ja nie mam z nim kontaktu od wyjazdu, bo to taka Jagodowa (czyt Jagodnowa) znajomość była, myśmy tam kiedyś stację benzynową prowadzili, w największym kryzysie, więc się nie obłowiliśmy, dlatego trzeba było jechać w siną dal, ale nigdy nie zapomnę święta Hubertusa u Irka na włościach i pieczonego prosiaka i żal mi tylko, że nie zdążyliśmy go bliżej poznać.
22 stycznia, 2010 o godz. 1:38
Kasiu, takie pozdrowienia Irlandii z pewnością go ucieszą! A właśnie się namawialiśmy na jakieś spotkanko. Powiem ci tylko, że w Twardzielkach jest i Jagodne i Irek… A komentarze sa już włączone. Miałam jakąś problemę drobną z interentem.
26 stycznia, 2010 o godz. 12:45
E, tam, nogi nie utną, bo potem za dużo pytań – a czemu nogi nie ma itd. Nereczkę wytną i tyle. I będą później wmawiać, że jest, bo to na USG różne rzeczy widać. Mojej babci kiedyś lekarz w czasie USG brzucha roztkliwiał się nad pięknym woreczkiem żółciowym, a cmokał z zachwytem, aż babcia zapytała niewinnie: a to woreczek odrasta? Bo mnie go wycięli 30 lat temu…
27 stycznia, 2010 o godz. 11:00
No i temuż to nie idę z tym kolanem nigdzie! Poboli i przestanie! Mam nadzieję.