9 lipca 2010
Nikogo nie zdziwię chyba, jeśli nadmienię, że znowu jestem na diecie. Tak. Hobby takie. Cholera jasna. Ale Justyna też jest. I ona o tej diecie wie wszystko, a ja wydzwaniam do niej i dopytuję. Brakuje mi owoców. Ale ponoć jeszcze muszę czekać na ten owocowy etap. I nie będzie tak od razu: hop siup i pożarł kobiałkę truskawek.
– Jeden owoc na początek. Jeden w ciągu dnia – poucza mnie Justyna.
Popatrzyłam na moją borówkę amerykańską, obsypaną jagodami jak nigdy. JEDNĄ jagodę? O żesz!
Podjęłam męską decyzję. Zjem arbuza. JEDNEGO. Justyna nic nie powiedziała. Chyba nade mną ubolewa.
A teraz daję wam linka do Modowo.pl. gdzie trwa właśnie konkurs twardzielkowy! Nie masz jeszcze książki? Możesz ją wygrać! Konkurs jest na głównej stronie!!!
http://modowo.pl/konkurs-jak-to-robia-twardzielki

9 lipca, 2010 o godz. 8:33
Ty nie czekaj aż minie sezon owocowy. Diabli z tym odchudzaniem ! Przecież zawsze możesz zacząć się odchudzać po sezonie, prawda? Ja bym tak zrobiła 🙂
10 lipca, 2010 o godz. 9:29
Lucy… Uroczyście oświadczam, że właśnie tych słów potrzebowałam! Może Justyna nie przeczyta:))) Bo obie będziemy miały przesrane, za przeproszeniem:)
10 lipca, 2010 o godz. 4:23
Mariolka, arbuz jest bardzo moczopędny, więc i tak zleci Ci z wagi (bo jak mniemam, idziesz Dukanem, który polega mniej więcej na tym, że organizm, coby się nie zatruć nadmiarem białka, a w zasadzie tzw. produktem jego przemiany, szybciej wypłukuje te produkty przemiany :)).
10 lipca, 2010 o godz. 11:27
z tego, co widziałam na zdjęciach, nie musisz się odchudzać. Daj spokój. jedz po prostu mniej, ale wszystko, z twoją figurą?!
11 lipca, 2010 o godz. 12:30
Taa… Ale ja kocham jeść! Wpieprzam za przeproszeniem jak facet na fajrancie. Jak jem, to żyję. Czysta przyjemność. Tak mi się jakoś porobiło…
11 lipca, 2010 o godz. 12:51
Od razu wiedziałam, że arbuz jest mi pisany:)))
11 lipca, 2010 o godz. 5:59
Jak byłam w Afryce, to pewien znajomy Afrykanin wyjaśnił mi spokojnie i wyraźnie (żebym ja, tępa biała kobieta zrozumiała), że mężczyzna to nie pies, żeby się na kości rzucać, a kobieta być miękka tu i ówdzie i jeszcze gdzie indziej, żeby ją było za co złapać, potrzymać, poklepać i pougniatać. Tylko wtedy może podniecić faceta. Chude są do bani. Więc wrzuć na luz. Wtedy spodobasz się Afrykanom i tym normalnym facetom. Ale przede wszystkim masz zaakceptować siebie i kochać swoje ciałko i ciezyć się z tego co masz.
A poza tym, jak bedziesz za chuda, to jaki pożytek z Twojego ciałka po Twej śmierci będzie miała sfora Twoich psów?…
11 lipca, 2010 o godz. 6:55
Jezu, jak mnie ta wiadomość o arbuzie ucieszyła… ;)To teraz będziemy kurczaki nim zagryzać. Bez wyrzutów sumienia!
12 lipca, 2010 o godz. 1:38
Właśnie wprowadziłam w czyn! Nie ma nic pyszniejszego! ARBUZ! ARBUZ! ARBUZ!
12 lipca, 2010 o godz. 1:40
He… he… Pamiętam, że dla Afrykanów miałaś za małą pupę! :)))
14 lipca, 2010 o godz. 7:23
@Mariolka i Justyna — poumartwiać się pro forma możecie, bo onże arbuz ciut wysokoglikemiczny, ale tylko szczypta wyrzutów sumienia, nie więcej.
I wyrzućcie z diety wszystko, co Was uczula albo powoduje jakąś nadwrażliwość. Mój lekarz znalazł teorię hydroalergenową – przy jedzeniu rzeczy, których organizm nie chce dostawać, gromadzi się woda, coby te alergeny tak jakby „rozrzedzić” (to było takie tłumaczenie dla blondynki). I jak się odstawia rzeczone, to się chudnie. To prawda, bo jak musiałam rok temu jeść długo tylko gotowanego kurczaka bez przypraw i wodę, to bez większego wysiłku schudłam 6 kg w 3 tygodnie. A jak wróciłam do histaminowców, to i mnie wróciło na wadze :(.
15 lipca, 2010 o godz. 7:40
I bądź tu człowieku mądry! A ja myslałam, że o dietach już wszystko wiem:))