Wesołych Świąt Kochani!!!!
O rany, ja to i tak ledwo żyję, zresztą sami widzicie, kiedy popełniłam ostatni wpis. To przez mój nadgarstek, który się rozklekotał. Doktor chciał dać zwolnienie na pół roku (!), żeby ręka odpoczęła. Ale po ostrych negocjacjach i wielkich obietnicach z mojej strony, że ręka będzie odpoczywać, zwolnienie mam do 11 stycznia.
Nie wiem, co to będzie, bo moja mama co roku obdarowywała nas w Wigilie łuską z karpia (na przyciąganie pieniędzy), a w tym roku – nie ma!
– Porobiłam śliczne zawiniątka do portfela, ale nie wiem, gdzie położyłam – zaszczebiotała beztrosko.
Potem, gdy już wróciłam po kolacji do domu, zadzwoniła, że zapomniała podać na stół zasmażaną kapustę. Stała sobie w kuchni. Ponoć to wszystko przez moje sushi. Jako tradycyjną potrawę wigilijną (nie jestem w tym dobra) zrobiłam sushi. Moja matka bardzo pomysłowi przyklaskiwała, bo sushi jadła pierwszy raz w życiu u mnie i tak jej posmakowało, że zaczęła przebąkiwać o szybkim uzależnieniu.
Ja nie byłam lepsza od matki. Chwyciłam prezent spod choinki i zaczęłam zachłannie rozrywać, ale patrzę, że Bachor zbladł. Okazało się, że dorwałam się do prezentu Tiny.
Na powitanie Bachor gospodarskim okiem ogarnął Smocze Pole i widząc jak mam ślicznie odśnieżone, rzucił z uznaniem:
– Noooo… profeska!
Sama odśnieżałam! Ale zaraz się żachnęłam: nie ucz ojca dzieci robić! Pewnie, że profeska!
Na razie jestem przejedzona i zmęczona. Dziś odpoczywam. Dziękuję za wszystkie życzenia!!! I także życzę wszystkiego, co najlepsze!!!

25 grudnia, 2010 o godz. 7:27
Eeee tam łuski, na karpia robotę będziesz zwalać, już mi się do roboty brać, sława czeka, pieniądze też, jak ten Arab….
26 grudnia, 2010 o godz. 10:24
Tobie również wesołych, zdrowych i ciepłych świąt w gronie najbliższych! Niech Ci śniegi nie dokuczają za mocno w tym Nowym Roku ( mimo, że świetnie odśnieżasz ), i niech Twoje Anioły przyniosą Ci dobrą myśl twórczą wieńczącą dzieło rozpoczęte w roku 2010. Ewa Sarnie Oczy
26 grudnia, 2010 o godz. 6:10
jak na Twardzielkę przystało odśnieżyłaś. Jak na damę ze starej szlacheckiej rodziny przystało – zwichnęłaś nadgarstek. Płynie z tego prosty wniosek – do odśnieżania służą Twardziele, Twardzielki zaś do pracy artystycznej;-)
27 grudnia, 2010 o godz. 8:11
He he he… Agnieszko, maszyny sobie zakupię:)))
27 grudnia, 2010 o godz. 8:12
Ewciu, dziękuję ci bardzo:))))
27 grudnia, 2010 o godz. 8:19
Kasiu, Guciowa to wygrzebała sobie łuski z poprzedniego roku i szpanuje, a ja ufna w zapobiegliwość rodzicielki, wyrzuciłam stare, żeby zrobić miejsce na nowe. Zostawiłam też matce sushi i niezbędne: imbir, sos sojowy itp. Nazajutrz skarży się:
– Imbiru nie zostawiłaś, przegryzałam to twoje sushi śledziami od Guciowej. Dobre było.
Włos mi się zjeżył na głowie.
– Zostawiłam ci imbir, poszukaj!
– Nie zostawiłaś, bo nie ma – upiera się matka.
Ja z kolei nie szłam w zaparte, bo w ubiegłym roku upierałam się, że zostawiłam jej w domu maszynkę elektryczną do mielenia mięsa, a ona tymczasem została pod blokiem razem z torbą z pierogami. I ją wcięło.
Dziś matka przyznała, że jednak zostawiłam imbir, więc jestem dobrą córką.
– A, tak jakoś był zastawiony w lodówce.
Tylko jak ona jadła sushi używając śledzi zamiast marynowanego imbiru?!
30 grudnia, 2010 o godz. 9:26
Szczęścia i zdrowia w nadchodzącym 2011 roku!
/Łuski karpia działają tylko przez jeden rok. Nie żałuj tych wyrzuconych!/ Pozdrawiam!