20 maja 2011
Dlaczego dopiero teraz dowiaduję się, że jutro nastąpi koniec świata?! Po cholerę podlewałam ogród i dałam się pogryźć komarom?! I jeszcze schowałam kiełkujące dynie pod słoiki. Mój ogród wygląda jakby miał grypę i ktoś postawił mu bańki. A wszystko przez ślimaki!
To jest inwazja! Codziennie, z samego rana, zbieram około 200 ślimaków i wrzucam do kurek, by je ze smakiem zjadły. Dzień w dzień!
– Durna! Sama zjedz! – zdenerwowała się Guciowa.
Obie uwielbiamy ślimaki.
– Ale te są… takie jakieś nie zrobione – skrzywiłam się.
– Kochana, jak je rano zbierasz, to dobrze! To znaczy, że jeszcze nie jadły i wiesz, nie mają kupek – pouczyła mnie Guciowa. – Bo my kiedyś robiliśmy ślimaki zebrane po południu. Fuj! Były… pełne. No, wiesz…
Eeee… To ja jednak będę karmiła nimi kurki zielononóżki.
– I takim sposobem mam te ślimaki w jajkach – pocieszyłam się.
A ślimaki to są świnie! Żrą wszystko na potęgę. Nie mam ani jednej porzeczki, bo obsiadły krzaczek i skonsumowały! Z sześciu zamówionych specjalnie ostróżek pożarły cztery! Nawet winogrono obsiadły i obślimtały listki i nie wiem, czy ten winogron przeżyje. Ponoć nie tylko u mnie się tak panoszą.
No i dzisiaj zobaczyłam, że wykiełkowały mi ukochane dynie! O żesz! Od razu miałam wizję, jak rano wstaję, a tam już tylko kikutki… No to pobiegłam do piwnicy po słoiki i przykryłam na noc każdą dyńkę słoiczkiem! Ha! Dziwnie to wygląda, ale jest to w końcu jakiś sposób na żarłoczne bestie.
Dlatego wkurzę się, jak przyjdzie ten koniec świata. Tyle kombinacji, a tu jedno wielkie pierdut?! O 18.00? To co, mam zbierać te ślimaki, czy nie?
Bądź tu człowieku mądry.
Uważam, że o końcu świata powinni jednak uprzedzać.

24 maja, 2011 o godz. 9:05
Czy Twoje kury dadzą radę zjeść więcej ślimaków? U mnie też jest „nadwyżka”… Dzieci mojego brata zbierają je i przynoszą w pobliże domu, ustawiają w szeregu i robią im wyścigi. Wiesz, jakie szybkie jest to draństwo? Ślimaki, nie dzieci. Chociaż dzieci jeszcze szybsze… Czasami myślę, że łatwiej byłoby stado pcheł upilnować!
24 maja, 2011 o godz. 9:57
Zaiwaniają jak torpedy, wiem. Moje kurki się piszą, jakby co:)). Ostatnio śniadanka są skromniejsze, dziś może tylko do setki dobiliśmy.
1 czerwca, 2011 o godz. 1:17
a propos ślimaków jak torpedy – któregoś wieczora zobaczyłam jednego takiego delikwenta obok drzwi i biegnę do męża z krzykiem – ślimaaaak, kryć się kto może. Bo sie brzydzę choler jednych. A on na to, ze zaraz przyjdzie. Zdążył zęby tylko umyć, wychodzi, a po ślimaku ani widu, ani słychu. Spierdolił normalnie. Excuse my French
2 czerwca, 2011 o godz. 8:20
hahahahahaha:)))) To u was też tak zapierd…ją?! No! Moje to samo! To był tyyyylkooo moooomeeent:)))
2 czerwca, 2011 o godz. 1:09
Ha, już widzę św Piotra jak siedzi i wysyła emaile z powiadomieniem o końcu świat 🙂
3 czerwca, 2011 o godz. 4:04
Czuję się oszukana brakiem końca świata. takie szumne zapowiedzi i tylko ślimaki zostały!