6 października 2008
To jest pan Witold Rzążewski. Niesamowity człowiek. Zapowiedział się tajemniczo do redakcji. Myślałam, że to czytelnik, który przychodzi ze sprawą na interwencję. Tymczasem pan Witold dorwał „Gonić króliczka” u Tadeusza Goca i…
– Przyniosłem pani to pióro, własnoręcznie zrobione, żeby pani nie poprzestała i napisała drugą książkę – powiedział uroczyście.
O jasny gwint! Wzruszyłam się i aż usiadłam. Pan Witold opowiedział trochę o sobie. Ma prywatną galerię, rzeźbi i podróżuje. Mieszka pod Siedlcami. Koniecznie muszę go odwiedzić! I po co tu wymyślać różne postacie, skoro życie styka nas z takimi pozytywnymi oryginałami?!
Na zdjęciu możecie zobaczyć pana Witolda i pióro. Wisi ono teraz w moim domu i emanuje dobrą energią. I wiecie co? Chyba dało mi kopa, bo na gadu-gadu znowu pojawia się mój opis: ZABIŁ KAMERDYNER. Dla niewtajemniczonych: to hasło oznacza, że jestem właśnie w szale twórczym, więc jeśli ktoś chce coś ode mnie, to tylko wtedy, kiedy NAPRAWDĘ musi. Ha!

6 października, 2008 o godz. 2:53
Haaa !! jak się cieszę i gratuluję tak wspaniałego pióra…:)
Mariolko to PISZ !! Sędziuję znów w Gdyni i wiesz….. tralalala 😉
6 października, 2008 o godz. 3:43
Kasiu! Na tę wystawę szykuje się niesamowita ekipa, ale nie mogę pisać więcej, bo obiecałam komuś, że nie będę o tym tarabanić aż tak otwartym tekstem:). Wystawa w Gdyni zaczyna się robić wystawą kultową, co to wiesz: kto nie był, ten kiep!
I tak sobie myślę, że lipiec, to tak prawie zaraz po Sylwestrze, no nie?
6 października, 2008 o godz. 5:05
No w sumie tak 🙂 ooooo to sie Gdynia ciekawie zapowiada 🙂
6 października, 2008 o godz. 5:41
W najgorszej sytuacji będzie Basia. Domyślasz się, że wszyscy będą chcieli mieszkać u niej! :)I przecież nikt nie odpuści.
7 października, 2008 o godz. 10:04
a dlaczego ja jeszcze nie mam Twojego nr gg?:)
7 października, 2008 o godz. 8:00
Podaję: 511756
8 października, 2008 o godz. 10:30
Zabił kamerdyner. Taki będzie tytuł Twojej następnej? Podoba mi się 🙂
9 października, 2008 o godz. 8:44
Oj, Lucy, to nie tytuł, to… stan umysłu! Albo coś takiego. A zresztą chyba wyjaśnię to w oddzielnym wpisie.