25 sierpnia 2009
Ostatnia tura gości już za mną. Zakończyła się mocnym akordem, bo Ulą. Ula jest uroczą 10-letnią dziewczynką z Anglii, która przypuszcza na ludzi zmasowany atak elokwencją. Naprawdę, przy Uli brakowało mi tlenu, bo wysysały go obolałe uszy. Jest niesamowita.
Czy pisałam już, że boję się wiadomości od znajomych? W tym roku dowiaduję się tylko o pogrzebach i rozwodach. Co za rok! Miniony tydzień też przyniósł pogrzeb w rodzinie. Był on przyczynkiem do rozważań nad grobowcami rodzinnymi.
– Mariolka! – grzmiała ciocia Krysia. – Trzeba wykupić nowe miejsce, bo wy się w grobowcu Gucia nie pomieścicie.
– Pomieścimy, ciociu, pomieścimy, bo wszyscy wskakujemy w urny – uspokoiłam ciocię Krysię. – Nawet moja matka pakuje się w urnę.
Moja matka akurat była u cioci Krysi. I od razu słyszę, jak ciocia odwraca się do niej ze zdziwieniem.
– Bronia! Pakujesz się w urnę?!
– Pakuję – spokojnie odpowiada moja rodzicielka.
– Zwariowałaś?!
– A, mnie wszystko jedno – stwierdziła moja matka na luzie.
Ciocia się chwilę zastanawiała.
– Eee… ja jestem za gruba na urnę – stwierdziła i zakończyła temat.
Moja matka mnie też zaskoczyła faktem, że tak łatwo zdecydowała się na urnowy pakunek. Ona! Taka tradycjonalistka i pobożnisia! Uznała jednak, że jak wszyscy, to wszyscy. Na moje niekłamane zdziwienie powiedziała wyniośle:
– Dziecko… Mnie pierdoła do chrztu nie trzymała!
Jasne. Krótka piłka. Ale reszta rodziny zaczęła na nas patrzeć podejrzliwie. Obawiam się, że zaczniemy funkcjonować jako ta rodowa gałąź „co się w urny pakują”.
Ale na razie o urnie nie myślę. Codziennie chodzę do kurnika i patrzę, czy jest już PIERWSZE JAJKO od moich zielononóżek! Cholera, nie ma! Ewa powiedziała, że pewnie kury zapasłam. Piotr powiedział natomiast, że kury zaczynają składać jajka, gdy osiągną odpowiednią masę ciała. No to może za chude są? Od razu zwiększyłam im porcje żywieniowe. A jajek, jak nie było, tak nie ma.