30 czerwca 2010
No i stało się! Poznałam osobiście Ewę, która często wpisuje się na moim blogu. Przyjechała do redakcji z ciepłym jeszcze sernikiem.
– Chciałam poznać osobiście – uśmiechnęła się uroczo.
No i wpadła w nasze redakcyjne macki! Sernik pożarliśmy jak dzikie bestie. Okazało się, że za ten sernik ewa zdobyła pierwsze miejsce w konkursie potraw regionalnych czy coś takiego (zapisałam sobie nawet jaki konkurs, ale zgubiłam karteczkę).
Szef obwołał się specjalistą od serników. Popróbował, znieruchomiał i cicho zaproponował:
– Poproś o przepis.
Ale Ewa przepisu nie podaje. Twardzielka! Nawet przed naszym Szefem się nie ugięła. To przepis po babci i jest tajemnicą pokoleniową. Ha!
– Naprawdę znalazłam uznanie u Szefa? – Ewa nie kryła dumy, która każdego by, przy takim dzikim pożeractwie jakie zaprezentowaliśmy, rozpierała.
Znalazła. Krzysiaczek przyszedł i bardzo sprytnie poprosił o telefon. On nie chciał przepisu. Chciał SERNIKA. Ten wie, jak się urządzić.
Ewa to wspaniała ciepła osoba. Bardzo kobieca, o pięknej duszy i ujmującym uśmiechu. A ile ma uroku! No, twardzielka! Tylko twardzielka wiozłaby do Siedlec taki sernik! Oczywiście rozkochaliśmy się w niej wszyscy: tak redakcyjnie i zbiorowo. Pasuje do nas!