21 maja 2008
Wczoraj podpisałam umowę na drugą książkę! Okazało się, że „Gonić króliczka” spodobała się czytelnikom (w ciągu miesiąca sprzedało się pół nakładu!). No to do roboty!
Nie było mnie cały dzień w domu. Przyjeżdżam, i od razu widzę, że coś jest nie tak. Koty z głupią miną patrzą w puste miski, a psy puszczają niemożliwe bąki! Okazało się, że mój syn Karol, w nerwowych chwilach zwany bachorem, nakarmił wszystkie psy kocią karmą. Tak skutecznie, że dla samych kotów nie został ani jeden chrupek.
Nie wyobrażacie sobie, jak obezwładniające są psie bąki po kociej karmie! Zwłaszcza te serdeczne, czyli puszczane w chwili szczęścia, że pańcia wróciła! Wietrzenie domu nic nie daje, bo smród wkręca się w futerka. Bachor miał szczęście, że spał, bo ja śpiących, kurde, nie tykam.
PS. Bachor to przystojny student III roku animacji kultury, z dużym poczuciem humoru. Sam potrafi się przedstawić z całą powagą: „Bachor Zaczyńskiej jestem”. Jest z kategorii „jakie to kochane dziecko”. Ostatnio, gdy nasz pupilek Aslanek (piesek) wskoczył na stół, bachor z właściwą sobie złośliwością stwierdził ponurym basem: „twój synuś wszedł na stoł”. I to by było na tyle o stosunkach rodzinnych.

21 maja, 2008 o godz. 10:49
Gratuluję, no to do roboty! Bo ja właśnie zaczęłam noc z „Gonić króliczka” 🙂 – całe szczęście jutro wolne. Serdeczne pozdrowienia ze Śląska dla Ciebie i Karola.
21 maja, 2008 o godz. 10:52
To straszne! Uważałem pomeraniany za jedne z najdoskonalszych tworów natury, a tymczasem one puszczają bąki???!!! Nawet Aslan? Jestem zdruzgotany, rozbity i pozbawiony wyższych ideałów, chlip…
22 maja, 2008 o godz. 8:07
Generalnie psie bąki to delikatna i wstydliwa materia. Aslan jest dziś trochę zawstydzony, no ale przecież to była wina Karolna, no nie?
22 maja, 2008 o godz. 8:09
Aniu! Czy pamiętasz o zaproszeniu? Cieszę się, że „króliczek” jest czytany na Śląsku!
22 maja, 2008 o godz. 11:57
„To straszne! Uważałem pomeraniany za jedne z najdoskonalszych tworów natury…”
Pomeraniany mają swoje „pachnące inaczej” strony 🙂 Wiem coś na ten temat, bo mojemu pomerkowi czasami udaje się wytoczyć coś tak…powalającego (jeśli chodzi o woń), że współczuję Ci Lolu szczerze 🙂
22 maja, 2008 o godz. 12:54
Trzymam kciuki za drugą. Jak będziesz potrzebowała pomocy przy wydruku od końca i na dwie strony, to wiesz, że ja chętnie…
23 maja, 2008 o godz. 7:42
Do Rudynki: No popatrz, to Marcin załamie się już na amen!
23 maja, 2008 o godz. 6:32
Mariolcia-ja od wielu lat jestem w stanie OGROMNEGO SZOKU-z ktorego do tej pory nie mogę wyjść -jak -tak małe odbyty mogą uwalniać taki ogrom „gazu bojowego”-zrozumiałam jednak:
-z jakiego powodu uciekają przed Pomkami-OLBRZYMY 10 RAZY OD NICH WIEKSZE-HA
Gdy zaczepiają nas przechodnie-zadając pytanie:
-przepraszam-czy to na baterie czy na pilota
ja odpowiadam,że to zdalnie sterowane „bestie”,a teraz chyba na poważnie zastanawiam się czy nie umieścić przy obrożach karteczek z instrukcją obsługi z ostrzeżeniem w jednym- dla osób obściskujących te małe piranie:
Dotykasz na własną odpowiedzialność
Nie dociskaj zbyt mocno
Pocałujesz w nochala
Przycisniesz do serca,
a i tak odda ci z odbytu.
Pocieszające w tym wszystkim Mariolciu jest TO,że nie zainteresowałysmy się hodowlą………………BULDOGóW ANGIELSKICH-NIE SKOńCZYłOBY SIę TYLKO NA WIETRZENIU DOMU-„OJOJOJ”-jak to już ktoś powiedział-hi hi hi
24 maja, 2008 o godz. 8:34
Wioluś i Rudynko! Zdemaskowałyśmy te piekne stworzenia. Wniosek jest prosty: druga strona psa, to jak ciemna strona księżyca. Pełna niespodzianek, niestety.
24 maja, 2008 o godz. 8:35
Borowy Duchu! Przeciez wiesz, że ja do Ciebie, to jak w dym! Ufnie i natychmiast.
25 maja, 2008 o godz. 1:37
Mariolu, uwielbiam te Twoje opowiastki. Dzisiaj rozśmieszyłaś mnie tak, że chyba do wieczora mi starczy dobrego humoru.
Ze skruchą przyznam, że jeszcze nie przeczytałam książki ( siły, tak zwane, wyższe ) ale już po tych Twoich wpisach widzę, że będzie świetna 🙂 Pozdrawiam.
25 maja, 2008 o godz. 5:30
Lucy! Jakże cieszę się, żeś znowu zawitała. Strrrrasznie mi ciebie brakowało! Gorąco cię pozdrawiam, a „Króliczek” nie zając, nie ucieknie :).