24 maja 2008
Faceci. To skomplikowana materia. W „Gonić króliczka” jest przedstawiony jeden prawdziwy wszawy dziennikarz i jedna prawdziwa męska zakłamana świnia. Reszta, to wypadkowa kapitalnych facetów, których wokół nas przecież pełno, nie? Choćby w mojej redakcji: chłopaki bystre, uczciwe, honorowe, przystojne. No, może z jednym, niedużym wyjątkiem.
Męska zakłamana świnia (pierwowzór Michała, byłego narzeczonego Jagody) faktycznie wyszła pewnej kobitce z domu i nie wróciła, bo jakoś tak zamieszkała po drodze z inną kobitką. Nie działo się to w imieniny partnerki, tylko w Wigilię. Powiedzmy, że facet zepsuł jej święta. Dziewczyna myślała, że teraz, to kaplica! Przed każdą Wigilią będzie dostawała spazmów, depresji i znienawidzi święta Bożego Narodzenia, co w naszej kulturze jest niemal przestępstwem i wbrew naturze. Na szczęście po trzech miesiącach odkryła, że oto spotkało ją coś najlepszego w jej życiu! Faceta skutecznie pogoniła (bo marzyły mu się powroty) i Wigilię traktuje nie tyle świątecznie, co dziękczynnie.
Wszawego dziennikarza nie rozkoduję, bo jest on nadal, niestety, dziennikarzem praktykującym, z wielką krzywdą dla tego wspaniałego zawodu.
W sprawie facetów ekspertką nie jestem, bo z żadnym nie udało mi się wspólnie przeżyć dłużej niż sześć lat. Obawiam się, że ich trochę idealizuję, a potem, bęc, spadam na ziemię. Niemniej lubię ich bardzo, w porywach to nawet do wielkiej miłości. Ale charakter mam paskudny, co po pewnym czasie utrudnia nieco miłość dwustronną. To zakończę tak: dobrze, że są.
