6 grudnia 2009
Piszę, bo Stefano ponoć nie odstępuje komputera i wertuje bloga w poszukiwaniu TEJ informacji. No więc… Nadejszła wiekopomna chwila… Wczoraj, w godzinach wieczornych… Bachor wręczył Tinie… PIERŚCIONEK ZARĘCZYNOWY!!!
A to było tak: Bachor założył fartuszek, stanął przy kuchni, zagniótł ciasto, upiekł placki, zrobił sos i wyszła mu meksykańska tortilla, czy jak jej tam. Tina, niczego nie świadoma, podjadała mu produkty, bo głodna była. Bachor ją sprytnie przetrzymał, bo człowiek głodny zdesperowany bywa i na widok jedzenia godzi się na wiele. Hmmm….
Tak się nawet zastanawiałam, czy on ten pierścionek wsunie jej na palec, czy, niczym migdałka, schowa w meksykański placek. Nie schował. Nie wiem jednak, czy było z przyklękiem, czy bez, bo uroczysta kolacja z pierścionkiem odbyła się na poddaszu, w królestwie Bachora.
Głodzenie Tiny dało efekt. Powiedziała mu TAK przy tej tortilli. Ufff… Co za ulga: moje dziecko nie dostało kosza!
Tina niczego się nie spodziewała, choć niemal wszyscy w koło wiedzieli (dzięki mojej wrodzonej niedyskrecji), że Bachor nosi pierścionek w kieszeni. Gdy Bachor z Tiną zajrzeli na chwilę do redakcji, Krzysiaczek zagaił na odchodne:
– Czy pierścionek się podobał?
Bachor dostał głośnego ataku kaszlu, szurał nogami i siłą wywlekł Tinę w bardziej bezpieczne miejsce. Krzysio się zreflektował, wpadł w panikę i zadzwonił do mnie:
– Chyba się wygadałem!
Kasłanie i szuranie okazało się jednak skuteczne, podobnie jak głodzenie. Tina była kompletnie zaskoczona i wzruszona! Na widok pierścionka, nie jedzenia, jak przypuszczam.
O! Właśnie się dowiedziałam, że było z przyklękiem! A przy kolacji paliły się świece. Normalnie, wszystko tak jak trzeba!
To teraz muszę ochłonąć.

6 grudnia, 2009 o godz. 12:39
No w końcu! A panu Krzysiowi wcale się nie dziwię, bo sama bym się wygadała. Gratulacje dla narzeczonych i przyszłej teściowej 😉
6 grudnia, 2009 o godz. 2:45
Wiesz,że po twoim telefonie do mnie zaraz zapaliłam w domu sama świecę i toooooo naaaaajwięlszą,jaką miałam.
Choć tak mogłam być z „MŁODYMI” w tej cudownej dla nich chwili.
TINUŚ-KAROLCIU-jesteście KOCHANI-GRATULUJĘ WAM Z CAŁEGO SERCA. Kochajcie się-jak to Jurek powiedział „do końca świata i jeszcze dłużej”. Może to banalnie zabrzmi-ale MIŁOŚĆ to najcudowniejsze z uczuć-jakim człowiek może obdarzyć drugiego człowieka.
Sciskam Was mocno i jeszcze raz GRATULUJĘ
7 grudnia, 2009 o godz. 10:40
Chodzę dumna i blada jakbym sama się oświadczyła!
7 grudnia, 2009 o godz. 10:43
Ale ładnie powiedziałaś…
7 grudnia, 2009 o godz. 11:52
Dziękujemy za gratulacje 😀 Musze dodać, że przekupił mnie jeszcze torbą słodyczy (on wie,że za cukierka zgodze się na wszystko ;-P ), a
tortilla była najpyszniejsza na świecie!!!
7 grudnia, 2009 o godz. 8:49
Jeszcze raz Młodym gratuluję i życzę samych radosnych dni. Tu już się przemknęło, ale chyba umknęło i to do Ciebie nie dociera! Ty już będziesz TEŚCIOWA/ŚWIEKRA wybierz poprawne! Nie żebym Ci chciała dokopać ale to nowe wyzwanie. Takie lubisz ! I tak wiem że będziesz WYJĄTKOWA!!! Witaj w klubie Ewa.
7 grudnia, 2009 o godz. 8:52
Ale się cieszę! Nie znam ani Tiny ani Bachora osobiście, ale cieszę się, jakby to moje dzieci były 🙂 Gratulacje!
7 grudnia, 2009 o godz. 11:13
Ja też gratuluję 🙂 i bardzo się cieszę 🙂 na okoliczność przyjętych oświadczyn 🙂 Ściskam Was mocno!!!
8 grudnia, 2009 o godz. 10:32
To ty też odetchnęłaś z ulgą, że kosza nie dostał?! Dobra z ciebie ciotka!
8 grudnia, 2009 o godz. 10:36
Ależ wszystko przed tobą Lucy! Przecież jesteśmy umówione w Nowym Roku! Bachory też chcą cię poznać.
8 grudnia, 2009 o godz. 10:39
Właśnie przeglądam dowcipy o teściowych i nie mogę się nadziwić, że wszystkie są takie… No, kurde, o co chodzi?!