18 maja 2010
Zły to ptak, co własne gniazdo kala… Otóż bocian nie jest złym ptakiem. Zdecydowanie. Oszczędza gniazdo i kala mój samochód. Ludzie!!! Jak on kala, skurczybyk!
Gniazdo jest przy bramie wjazdowej. Jeśli nie wstawiamy samochodów do garażu, stoją przy bramie i na naszym parkingu. Muszę teraz uprzedzać gości, aby nie przyjeżdżali w świeżo umytych autach. Bo szkoda tej świeżości. Kalanie jest bowiem obfite, mocno plastyczne i z wyobraźnią. Takie od dachu po koła. A pragnę zauważyć, że bocianica siedzi na jajkach. Więc kuperków chętnych do kalania będzie więcej…
Nie mogę o kalaniu opowiedzieć Justynie, bo ona biedna nie może się śmiać. Szwy ją ciągną. Wycięli jej wyrostek. Gdy opowiadam, co się dzieje w redakcji, robi takie przeciągłe:
– Aaauuuuaaaaoooo…. nie mogę się śmiać… aaauuuuooooo!
Gdy pierwszy raz przyszła w nocy na SOR, trafiła na idiotę. Pan doktor był tak wściekły, że się nie mógł wyspać, że zagroził jej perfidnie, iż będzie ją diagnozował do rana.
– Ale ja mam małe dziecko – wyjęczała Justyna.
– A ja mam dwoje – zrewanżował się doktor.
– I karmi pan piersią? – uprzejmie spytała Justyna.
Nie karmił. Dał Justynie antybiotyk i wygonił.
– Ciągle mi wmawiał, że musi mnie boleć pęcherz – skarżyła się Justyna. – Mówię, że nie, on mówi, że tak.
Za dwa dni okazało się, że Justynę trzeba kroić. Inny pan doktor, nie idiota, zdziwił się, czemu przyszła tak późno. Okazało się, że wtedy w nocy, miała podręcznikowe objawy zapalenia wyrostka robaczkowego, a nie pęcherza. Antybiotyki stłumiły jednak objawy. Gdyby uwierzyła doktorowi, że ją pęcherz boli, mogłoby być źle.
– Ślicznie wyglądasz bez tego wyrostka – pochwaliłam ją, omijając wzrokiem kroplówki.
– Operacje mi służą? – spytała cienko.
– No, masz! Jeszcze jak! – przyznałam szczerze.
– To pomyśl jakbym wyglądała po operacjach plastycznych! – rozanieliła się.
Czyli, dobrze będzie.
Żeby jeszcze tylko te bociany nie kalały mi samochodu.
